Jak słyszycie Ośrodek Wypoczynkowy Bumerang w Kątach Rybackich, to co oczyma wyobraźni widzicie? Ja widziałam PRLowski polot (dosłownie). A co odwiedziłam? Miejsce prowadzone z tak wielkim sercem, że aż trudno się nie wzruszyć. Pieczołowicie wyremontowane pokoje, szarości i turkusy, genialna kuchnia. Wszystko w sosnowym lesie, kilometr od morza. Bajecznie, co nie?
OW Bumerang.
Kąty Rybackie to urocza wioska rybacka, o której atrakcjach pisałam tu. Wciśnięta między Zalew Wiślany, a Zatokę Gdańską idealnie nadaje się na letni, zimowy, ale również wiosenny i jesienny wypoczynek. Wzdłuż całego wybrzeża polskiego ciągną się hektary ośrodków wypoczynkowych pamiętających epokę słusznie minioną, nie każdy ma takie szczęście jak Bumerang. 14 lat temu trafił w prywatne ręce, które nie zatracając uroków kamiennych murków i soc brył, zamieniły wnętrza w dizajnerski szał.
Został również zupełnie odnowiony całoroczny dom, w którym jest tak pięknie, że właściwie nie chce się wychodzić. Ania, autorka sukcesu, prowadzi go z siostrą Basią. Mają dziewczyny imponujący gust wnętrzarski. I świetną rękę do kuchni, bo nawet nie wiem czy na pierwszym miejscu stawiając wystrój zrobiłam dobrze. Powinna to być kuchnia!
Śniadania to czysta poezja – własny chleb, jabłka zapiekane pod kruszonką ze skórką pomarańczową i cynamonem, szwedzkie bułeczki, sok ze świeżych pomarańczy, pasta rybna, sałatki. Miks lokalnego dobra i nowoczesnym super foodem.
My zajmowaliśmy pokój na piętrze w nowym domu. Dwupoziomowy apartament, przestrzenny, z miejscem do spania, relaksu i pracy. W obiekcie jest sauna (♥️). Część wspólna to kanapy, poduchy, stoły, panoramiczne okna, ekspres o kawy, duży wybór herbat. Na stole stoją kwiaty i miód, imbir i cytryna do ogrzania się.
Mnie bardzo ujęło, że Ania nie nastawia się tylko na indywidualnego hipstera, ale organizuje zielone szkoły. W które znowu wkłada serce – warsztaty kulinarne, zdrowe odżywianie, sama będę lobbowała, by klasa Sani (jak już będzie w szkole) tam wyjechała.
O właśnie, Sania. My na Mierzei jesteśmy w specyficznym celu – przechodzimy z miejscowości do miejscowości, nocując co noc kawałek dalej, by móc wycisnąć dla Was jak najwięcej. Sania to wiedział, uprzedzałam go milion razy, jak to będzie wyglądać. I wiecie co? Takiego żalu z wyjazdu nie widziałam u niego jeszcze nigdy.
Bumerang jest całkowicie, szczerze godny polecenia!
Po Mierzei idziemy we współpracy z PROT. Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Zobacz też inne artykuły o atrakcjach Mierzei Wiślanej.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?