Nie jesteśmy jakoś mocno wygodniccy. Sania ma 3.5 roku i już zaliczył większość możliwości noclegowych, od kempingu przez airbnb do luxhotelu. Właściwie to mi jest wszystko jedno. I tak większość czasu spędzamy na dworze. Teraz jednak, z małą Idą i w środku zimy odrobina wygody jest na wagę złota. No bo niemowlak nie za bardzo ma ochotę leżeć w gondoli i godzinami cierpliwie znosić zabawy brata na śniegu. Na takich rodzinnych wyjazdach potrzeby każdego muszą być zaspokojone. W Krynicy byliśmy wszyscy tylko przez parę dni, potem E. wrócił do obowiązków głowy rodziny, a my, we trójkę zostaliśmy sami. Mam po kolei w głowie, więc nie szlajałam się z dziećmi po nocach po lesie. Życie kulturalne raczej obumarłe jest o tej porze roku. Więc od 15.30 siedzieliśmy na kwadracie. Wcześniej zaliczaliśmy zwykle dwa spacery, ale z racji Idy nie były to wielkie wyprawy, więc siłą rzeczy większość czasu spędzaliśmy w domu (ale dużo wietrzyliśmy, co by jod wpadał). Graliśmy w planszówki, zgadywanki słowne, czytaliśmy, śpiewaliśmy, przytulaliśmy się. Jak w domu. Bo mamy idealne mieszkanie w Krynicy Morskiej do wynajęcia
Mieszkanie na wynajem w Krynicy Morskiej.
W mieszkaniu na Teleekspressu byliśmy już parokrotnie. Ja się tu czuję lepiej niż w naszym aktualnym warszawskim mieszkaniu. Budynek stoi amfiteatralnie tuż nad wysoką skarpą, w dolinie której znajduje się użytek ekologiczny Krynicki Starodrzew. Ścieżką przez jego środek dochodzi się do miasta/sklepu w 10 minut tempem Sani (czyli pięć razy wszyscy uczestnicy spaceru muszą odcisnąć swój ślad na śniegu, cztery starannie wyselekcjonowane patyki wędrują pod wózek, a trzy w ręce, dwa razy Sania musi zjechać ze zjeżdżalni na placu zabaw, który mijamy po drodze, no i raz zrobić siusiu, lub przynajmniej spróbować). Samochodem objeżdża się kawałek miasta by tu dotrzeć. Na działce obok znajduje się kościół, do plaży schodzi się Bulwarem Słonecznym w pięć minut. Teleekspressu to ślepa uliczka, więc ruch samochodowy jest raczej umiarkowany. Po za niedzielami, kiedy się zjeżdżają wszyscy na mszę.
Co jest w środku?
Apartamentowiec (bo chyba to jest najtrafniejsza nomenklatura) w stylu nawiązuje do przedwojennych niemieckich willi obecnych licznie w KM, choć ginących trochę pod natłokiem współczesnych stodoło-pawilonów. Mieszkanie znajduje się na pierwszym piętrze, jest winda i podjazd dla wózków. Jest domofon (dla mnie psychicznie to ma duże znaczenie, jak tu siedzę pół miesiąca w zimie sama z dziećmi). Okna wychodzą na południe, na sosnowy las. Kiedy jesteśmy tam pierwsze co słyszymy to cisza. Chyba że jest sztorm, to wtedy dość dobrze słychać odgłosy morza.
Mieszkanie to salon z aneksem kuchennym, sypialnia i łazienka. W przedpokoju znajduje się pojemna szafa z lustrami, w salonie olbrzymie kanapa (rozkłada, ja na niej śpię z dzieciakami gdy jesteśmy sami), oczywiście stół, krzesła. Kuchnia jest w pełni wyposażona (od sztućców, przez tarkę, garnki, patelnię, zmywarkę, suszarkę do sałaty, po sól, olej i nawet jakieś herbaty). Z salonu wychodzi się na taras, gdzie można jeść posiłki, jeśli temperatura pozwala (meble ogrodowe są). W sypialni dwie wersalki, szafa, komoda. Łazienka jest hiperwygodna. Sania zakochał się w prysznicu z przeróżnymi możliwościami spływu wody.
Jest tu pralka, suszarka do ubrań, żelazko, odkurzacz. Wszystko co może się przydać człowiekowi. Mieszkanie w Krynicy Morskiej jest całoroczne, z bardzo dobrze grzejącymi kaloryferami.
Dla mnie największą zaletą tego mieszkanie jest to, że jesteśmy samodzielni, jest czysto, funkcjonalnie, wszędzie blisko, cicho. I nade wszystko – za oknem szumią sosny.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Będzie nam miło, jeśli zarezerwujecie klikając ten link. Dla Was nie będzie różnicy w cenie, nam wpadnie dodatkowy grosz do podróżniczej skarbonki.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?