Po tym w jakim stylu zostałam wypuszczona (dosłownie) na stok dziwię, się pokochałam narty i spędziłam w ślizgach właściwie każdy sezon dziecięcego, nastoletniego i dorosłego życia. Miałam niespełna 10 lat, początek 1993 roku, było świeżo (parę dni) po rozpadzie Czechosłowacji. Mieszkaliśmy na Słowacji, a stok był po czeskiej stronie. Chodziliśmy pieszo w paszportami. Pierwszy dzień pamiętam doskonale. Warun był doskonały, stacja na górze stoku. Tata wpiął mi pożyczone od sąsiadów narty i rzekł: “No, to do zobaczenia na dole!”. Była krew, był pot i były łzy. Jeśli się zastanawiacie jak rozpocząć narciarską przygodę waszych dzieci, to nie idźcie tą drogą.
Narty, jak ja byłam dzieckiem
Przez kolejne 10 lat jeździłam bardzo dużo, i wciąż dziko. Techniki nie miałam żadnej, waliłam na krechę lekko podcinając zakręty. Pierwszy raz trafiłam pod skrzydła instruktora na Gubałówce, w grupie pięcioosobowej, z racji najmniejszych umiejętności zawsze z góry startowałam ostatnia i… na dole zawsze była pierwsza. Chłopak się jednak zawziął i katował ze mną poprawne ułożenia nóg, bioder i pleców. Zgrabne pomaganie sobie kijkami i pełne panowanie nad deskami. Ostatniego dnia wyjazdu zjechaliśmy z Kasprowego i serio, czułam że mogę zdobyć teraz świat i robiłam wszystko z dumą. Czekało mnie jeszcze parę sezonów w wiązadłach, aż pierwszy raz założyłam na nogi raki, weszłam na lód i wtedy przepadłam na kolejne pięć lat w piesze warunki zimowe. Trochę ciągnie mnie na skitury, ale bardziej przeraża dźwiganie sprzętu i niebezpieczństwo lawiny. Znam topografię Tatr bardzo dobrze i wiem, że to nie są przelewki.
Kiedy pojawiły się dzieci od początku planowaliśmy, czekaliśmy, na tą ortopedyczną granicę czterech lat by zacząć. Pech jednak chciał, że gdy Sania miał 4 lata, zimą męczyły nas koszmarne choroby i uciekaliśmy na rekonwalescencję nad morze (zrobiliśmy ponad 200 km pieszo, wybrzeżem Bałtyku). W tym roku, choć nie jest on idealny zdrowotnie, realizujemy jednak marzenie i ruszamy na stok.
Jak rozpocząć narty z dzieckiem?
Przede wszystkim bez spinki, jak zawsze, jak z chodzeniem po górach, o którym pisałam tu. Choć nie ma ograniczeń wiekowych na spacery, to jeśli chodzi o zjazdy takie wytyczne są. Ortopedzi radzą, by zacząć wcześnie, ale się nie śpieszyć. Cztery lata są optymalne, by dziecko posiadało dobrą koordynację ruchową, było sprawne i rozumiało też podstawy bezpieczeństwa. Oczywiście jest to mocno indywidualne (jak wszystko), więc jeśli malec jest wyjątkowo zapalony, można pozwolić mu spróbować wcześniej, jednak lekarze mówią o treningu nie dłuższym niż 1-2 godziny. Granica górna? Nie ma żadnej. Mój ojciec pierwszy raz wpiął narty w wieku 42 lat, a teraz śmiga po największych lodowcach Europy.
Zobacz też: Kaprun Zell am See: Zjeżdżaj powoli!
Moim zdaniem fajnie jest zacząć w miejscu neutralnym, niekoniecznie w Dolinie Słońca, gdzie wszystko kręci wokół zjazdów. Na pierwsze koty za płoty można wybrać Kazimierz Dolny. Na pięknie pofałdowanej Wyżynie Lubelskiej jest kilka ośrodków narciarskich, gdzie znajdziemy dośnieżone, zadbane stoki, wypożyczalnie sprzętu i szkółki z instruktorami. Wielkim atutem jest urozmaicenie atrakcji, można po śniadaniu spędzić trzy godziny na stoku, a potem skorzystać z bardzo bogatej oferty turystycznej miasteczka i/lub okolicy. Dla dziecka będzie to więc sygnał, iż nie oczekujemy od niego ciągłego przebywania na stoku, a podchodzimy raczej z dystansem i luzem.
Narty w Warszawie.
Dla tych, którzy chcielibyśmy spróbować stacjonarnie mogą wybrać opcję w mieście, w Warszawie, na Ochocie – Górkę Szczęśliwicką. Niewielka stacja narciarska przynosi na myśl zakopiańskie ośrodki, jest tu baza instruktorów, wypożyczalnia sprzętu, dwa wyciągi – orczykowy i krzesełkowy. Jeździć można przez okrągły rok. Nawet w ferie zimowe nie ma dzikich tłumów. Nachylenie stoku nie jest duże, z samej góry rozpościera się piękny widok na Warszawę.
Jak się przygotować na narty.
Sprzęt – deski z wiązaniami i butami, kijki, często również kaski, możemy wypożyczyć przy stoku. Sami zadbać musimy o odpowiedni strój. Pamiętajmy, że narty to wysoka aktywność – nie musimy więc ubierać się jak na biegun. Jeśli chodzi o ubrania, to polecamy bieliznę termiczną lub z wełny merino i na to albo kombinezon, albo zestaw spodnie narciarskie+kurtkę. Oczywiście polecam naszą ulubioną Reimę, gdzie dostaniecie cały komplet.
Cenimy również rozważne dobieranie noclegu – nic nie daje takiej przyjemności po całym dniu na mrozie, jak sauna i ciepłe jacuzzi, a najlepiej profesjonalny masaż. Dobrze jest się wygrzać i zregenerować przed kolejnym dniem przygód.
Bezpieczeństwo na nartach.
Jak rozpocząć narciarską przygodę? Z głową na karku. Ochronioną. Bez względu na to, kiedy zaczynamy jeździć i na jakim etapie jesteśmy, musimy dbać o bezpieczeństwo swoje i innych. Ja przez 20 lat jeździłam na nartach bez kasku – i nigdy więcej! Miałam wiele szczęścia, że nigdy nie doznałam żadnej kontuzji. Kask jest absolutnie obowiązkowy! Dzieci na stoku częściej się przewracają niż dorośli, ale rzadziej doznają poważnych kontuzji. Najczęstszym urazem są złamania kości udowej i piszczela, czasem cierpią nadgarstki i kości przedramienia. Ale głowę trzeba zawsze chronić.
Wybierajmy odpowiednie do umiejętności stoki – lepiej przejeździć na orczykach parę dni dłużej, niż wepchać się kolejką w jakieś super trudne rejony. W Alpach jest o tyle łatwiej, że szlaki znakowane stopniem trudności – niebieskie najłatwiejsze, potem zielone, czerwone, no i mordercze czarne.
Najlepszym wyborem pierwszych szusów jest zainwestowanie w instruktora i zaufanie mu. On na pewno wie lepiej jak rozpocząć narciarską przygodę i wspaniale poprowadzi wasze dzieci i Was. Po co macie powielać moje błędy. 🙂
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina. A na tym blogu jest już kilka tekstów o narciarskich miejscówkach, przede wszystkim w Austrii. Polecam Turracher Hohe (zwłaszcza na pierwszy raz! Fajna kameralna atmosfera), Solden (na bogato), Vorarlberg (moje odkrycie!) i bliskie Polsce, ale dość zatłoczone Kaprun.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?