To był wspaniały, bardzo smaczny przedłużony weekend. Salzburg nas zaskoczył, ogromem pozytywnej energii, wspaniałymi miejscami dla dzieci, doskonałymi restauracjami i nawet pogodą, bo miało lać, a raczej się przejaśniało. Co wieczór jedliśmy w innej restauracji, każda z nich była w swoim rodzaju wyjątkowa. Wszystkie możemy z czystym sercem polecić. Odwiedziliśmy też niejedną kawiarnię i piekarnię. Sprawdźcie z nami restauracje w Salzburgu.
Zobacz też: Salzburg: idealne miasto na narciarską przerwę
Kuchnia austriacka w wersji klasycznej – Sternbräu.
Przy jednej z głównych ulic, z tradycyjnym, popularnym jeszcze w średniowieczu szyldem reklamowym. Restauracja Sternbräu jest olbrzymia, wiele obszernych, bardzo wysokich sal, lekko przyciemnione światło, tradycyjna muzyka, obsługa w folkowych strojach. I w menu również propozycje tradycyjne.
My byliśmy zmęczeni 10 godzinną jazdą pociągami, dzieci miały humory, powiedzmy zupełnie inne od idealnych. Udało nam się jednak zjeść przedobrą kolację, niestety bez deseru. Dzieci są ostatnio w mega fazie na rosół, więc właściwie próbują go zawsze i wszędzie. Tym razem był to rosół z pierogami serowymi. Dość popularna i typowa opcja dla austriackiej kuchni. Te pierogi to takie klucho-bulwy serowe. Bardzo dobre.
Zamówiliśmy też ravioli z truflami, bo okazji do zjedzenia ukochanych grzybów nie przepuszczę nigdy. Po za nadzieniem, były także podsmażone w kawałkach. Więc to nie jakaś pasta ściema, tylko bardzo prawdziwa sprawa.
Zupełnie się nie umawiając poszliśmy mokre dania. Ja wzięłam jagnięce ragu z kaszą pęczak i warzywami cudnie grającymi. Warzywa al dente przełamywały miękkość mięsa i kaszy. Danie to też zalicza się do niskoglikemicznych, co nie pozostaje bez znaczenia.
Eduard zdecydował się na duszoną wołowinę z warzywami i kiełbaskami.
Restauracja w wieży – Zum Eulenspiegel.
W zakątku przy domu Mozarta zwróciliśmy uwagę na nietuzinkowy budyneczek pachnący bardzo dawną historią. Został on wybudowany w 680 r. (nie zapomniałam dodać 1 z przodu). Natomiast od 400 lat karmi się tu ludzi. Obecna restauracja, Zum Eulenspiegel, działa od 1951 r.
Dzieci już w lepszych humorach, wyspane i naładowane dobrymi emocjami i zabawą pozwoliły nam zabawić dłużej. Po (oczywiście) rosole, na stół wjechały tradycyjne dania. Wiener schnitzel to klasyka austriackiego gatunku. Cielęce kotlety w pysznej panierce podawane z żurawiną i cytryną oraz ziemniakami. Dla odżywiających się na co dzień Azją to egzotyczny rarytas.
Gulasch mit Sputzle, również cielęcy gulasz z passatą i łychą śmietany. Do tego tradycyjne kluski – szpecle.
Na deser wzięliśmy olbrzymią porcję kaiserschmarrn, czyli omletu cesarskiego, obficie posypanego cukrem pudrem z domową konfiturą.
Najpiękniejszy widok w Salzburgu – M32.
Tego dnia na kolację wybrałam się sama. Zupełnie przypadkiem trafił mi się bardzo włoski wieczór. M32 mieści się na wzgórzu, jadłam z widokiem na zamek. Można tu wjechać windą lub wejść leśna ścieżką. Zaczęłam od spritz aperola, więc nie mogłam zamówić nic innego, niż królujące w karcie tagliolini z owocami morza. Lubię ten liguryjski makaron, bo jest dużo cieńszy od klasycznych długich klusek. Frutti di mare były idealne.
Na deser z kawy (oczywiście) triesteńskiej illy zjadłam tartę czekoladową z lodami i owocami.
Gdzie zjeść w Salzburgu przekąskę w ciągu dnia?
Odwiedziliśmy najstarszą piekarnię w Salzburgu – Stiftbakerei St Peter (Kapitelpl 5), w podpiwniczeniu, przy starym cmentarzu. Małe biureczko jako kasa, olbrzymia przestrzeń dla piekarzy, którzy gniotą ciasto nic sobie nie robiąc z klientów. Koniecznie zamówcie chałkę z rodzynkami.
Będąc w Austrii trzeba koniecznie spróbować tortu Sachera. Czekoladowe blaty przekładane dżemem morelowym. Z czekoskorupką.
Kawy i kawiarnie są wszędzie, jest ich milion. Im cichszy zakątek, tym kameralniej.
Codziennie na Universitatplatz odbywa się targ. Warto kupić wszystko. U nas w wielkiej cenie okazały się precle.
Spaliśmy w hotelu Star Inn Zentrum. Mogliśmy najadać się obficie doskonałymi śniadaniami.
To co, wiecie już gdzie zjeść w Salzburgu?
W Salzburgu byliśmy na zaproszenie lokalnej organizacji turystycznej. Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Zobacz też pozostałe teksty o Salzburgu:
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?