Spis treści
Jedna matka, dwoje dzieci – brzmi jak bomba? Uwielbiam moje dzieci. Niektórzy myślą, że jestem nienormalna, inni, że nadopiekuńcza, a ja po prostu celebruję czas razem i pragnę by był on jak najdłuższy. Sania przez trzy lata był ze mną „w domu”, choć tego domu to za wiele nie uświadczyliśmy. Miesiąc po narodzinach Idy poszedł do przedszkola, ale dość szybko zaczął przynosić choroby. Przeziębienia, bostonki, gorączki, robaki. Przed wszystkim Ida się broniła do listopada. Potem wylądowaliśmy dwa razy na sorze, tydzień spędziliśmy w szpitalu, i musieliśmy podjąć decyzję – Sania w kolejnych miesiącach poranki i popołudnia spędzi jednak z nami, a nie w przedszkolu.
Z jednej strony szkoda, bo bardzo dobrze wszedł w grupę i nawiązał super relacje z koleżankami i kolegami. Z drugiej, nie można niczego w życiu robić na siłę. Wiem, że to olbrzymie wyzwanie, że potrzeby trzy i pół latka są zupełnie inne niż półroczniaka, że Sania chcę zdobywać świat, a Ida próbuje wziąć do rączki marchewki narysowane na kocyku. Życie codzienne to jedno wyzwanie, a ja bałam się czegoś zupełnie innego. Jak ja ogarnę dzieci na wyjeździe. Bo oczywiście kwadrans po tym, jak ustaliliśmy, że jednak żyjemy bez zobowiązań, już rysowałam w kalendarzu plan wyjazdów na najbliższe tygodnie. Kochamy morze, mamy super mieszkanie tam do wynajęcia, więc machina przygotowania do wyjazdu ruszyła. A z tym się wiąże – jedna matka, dwoje dzieci.
Zobacz też: W samolocie z dwójką dzieci… bez taty
Wakacje z dwójką dzieci
Wiele osób mówi mi, że mam wyjątkowe dzieci, że są takie dobre, grzeczne, nie płaczą, nie histeryzują. Z uśmiechem potakuję, ale oczyma wyobraźni widzę minę tej osoby, podczas gdy ja karmię Idę, a Sania KONIECZNIE WTEDY potrzebuje NATYCHMIAST żeby dać mu figę (z odgryzionym ogonkiem). I to MUSI zrobić mama. TERAZ. Więc kiedy odprowadzaliśmy na parking transport miałam ochotę wsiąść do samochodu z dziećmi, pojechać, a po nasze rzeczy wrócić. Kiedyś. Dawno nie pamiętałam u siebie ataku paniki. Ale nie dałam tego po sobie poznać, bo gdybym się wtedy wycofała, to ograniczałyby mnie dni wolne ówczesnego męża. A nie lubię, jak coś mnie ogranicza. A już na pewno nie lubię zależności, że z mężczyzną przy boku mogę więcej.
Wiem, że kiedy wszystkie moje dzieci będą umiały chodzić, mówić i samodzielnie skorzystać z toalety, to wakacje z nimi będą odpoczynkiem (update 2020: tak jest!). Będę leżała na kanapie, czytała książkę, a kawa zawsze będzie ciepła (2020: HAHAHAHAHAHA). Nie pamiętam kiedy ostatnio chodziłam spać o 18.30 i wstawałam o 7, nie przeczytałam ani jednej strony książki, śpiewałam po cichu przed zaśnięciem i na cały głos po przebudzeniu. Ale wiecie co? Było cudownie. Kocham moje dzieci jeszcze bardziej. I dzięki temu wyjazdowi zastanawiam się nad edukacją domową.
Więc podsumowując: Trzy i pół letni Sania (samodzielny, wygadany), pięciomiesięczna Ida (turlająca się i gaworząca), no i ja. Jedna matka, dwoje dzieci.
Samodzielność dzieci w podróży
Jeśli spodziewasz się drugiego dziecka, koniecznie pozwól starszemu na samodzielność i traktuj go poważnie. Sania przykładem. Sam korzysta z toalety. Ubiera się. Na wyjeździe poszło dalej – pierwszy raz wziął samodzielnie prysznic, nalewa wodę z dużej pełnej butelki do szklanki. Dobrze, by dzieci miały swobodny dostęp do sztućców, talerzy, owoców, picia. Dzięki temu nie będziemy musieli obsługiwać ich, a pozwolenie na to, by zrobiły coś same przyniesie im mnóstwo satysfakcji. A zadowolone dziecko to spokojne dziecko.
Codziennie dziękowałam Bogu, że kiedy Sa miał rozszerzaną dietę zdecydowałam się na blw (nawet jeśli wiecznie ujebana podłoga była jednym z punktów zapalnych, które doprowadziły do rozwodu). Nie muszę go karmić, sprawnie posługuje się każdym sztućcem, a ostatnio ćwiczy jedzenie pałeczkami (rozgotowanych brokułów w bułce tartej). Gdybym miała go teraz karmić, chyba bym przy tym śpiewała „one way ticket”. A w ogóle najlepsze było, jak Sania miał dwa lata i byliśmy na weselu. Moja kuzynka w pewnym momencie zaczęła krzyczeć, żebym uważała, bo Sania ma nóż w ręku, a on ze spokojem patrząc się to na mnie to na nią powiedział: „Ale przecież ja kroję kotleta”.
Nigdy nie odsuwaj starszego dziecka od młodszego.
Jeśli Sania chce Idę pogłaskać? Może. Przytulić? Zawsze. Popilnować? Proszę bardzo. Wziąć na kolana? No rejczel. Niech to zrobi. Kocha siostrę, zachwyca się, broni (tak tak, ostentacyjnie zasłania kaptur od wózka, gdy ktoś zagląda do Idki), ale to też są próby zazdrości. On chce uczestniczyć w tym co się dzieje, chce być tym starszym bratem, nie za parę miesięcy, gdy Ida podrośnie, będzie większa/stabilniejsza/bo przecież ona taka malutka. Nie. Tu i teraz. Od początku. Razem. Wszyscy. Dla Idy Sania jest najważniejszy. To jego koszulka pierwszy raz wylądowała w jej zaciśniętej piąstce, to do niego pierwszego pierwszy raz się uśmiechnęła, przewróciła się z pleców na brzuch wtedy gdy on leżał obok. Gdy tylko słyszy jego głos niecierpliwie się rozgląda. Stwórzmy dzieciom warunki do tego, by były dla siebie najlepszymi przyjaciółmi.
Wszystko miej gotowe trochę wcześniej.
Kiedy Ida miała ostatnią drzemkę (jedyną nie na spacerze), mieliśmy czas by się wymyć, rozłożyć pościel, przygotować kolację. Najtrudniejszy etap, to ten gdy dziecko pokonuje bariery rozwojowe. Budzi się i umie jedynie podnieść do góry tyłek, a zasypia z umiejętnością raczkowania. My właśnie na to czekamy, więc nie wyobrażam sobie zostawić na dłużej niż dwie minuty Idę samą w pokoju. My nie mieliśmy łóżeczka dziecięcego, więc życie toczyło się na rozłożonej kanapie.
Każdy musi mieć świadomość potrzeb innych.
To cholernie ważne, nie tylko na wakacje, ale też na życie. Jeśli karmię Idkę, no to sorry, ale nie dam Ci tej figi. Nawet jeśli mogłabym córkę potrzymać jedną ręką przy piersi (bo przecież zdarza mi się karmić Idę przy barze na stojąco i pić kawę). Jeśli usiadłam do komputera na dwie minuty, by przeczytać i odpowiedzieć na mejla (bo mam tyle samo prac co dzieci), to muszę to zrobić. I nie możesz mi teraz opowiedzieć co Ci powiedziała Maja podczas zajęć z panią Kalinką w przedszkolu sześć tygodni temu. Stary, miałeś na to czterdzieści dwa dni. Poczekasz sto dwadzieścia sekund.
Zrób plan działania.
Dzieci lubią wiedzieć co będzie po czym. Jeśli tylko wyjazd pozwala na taki plan. Bo pobyt nad morzem poza sezonem, to nie jest wyciskacz atrakcji. Choć każdego dnia odkrywaliśmy nowe, to schemat jest ten sam. Możecie go narysować.
Okazuj wszystkim dzieciom dużo miłości, mów że kochasz, że jest cudownie, że lubisz tak spędzać czas. Obojgu. Po równo. Co do słowa. Licz. Bo trzy i pół latek to liczyć już umie. Jedna matka, dwoje dzieci. Zobowiązuje.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?