W czasie naszego dwumiesięcznego pobytu w Mołdawii odwiedziliśmy wiele monastyrów. Lubimy poznawać to, co jest bogactwem danego kraju, a niewątpliwie w przypadku Mołdawii klasztory naprawdę są godne uwagi. Piękne w nich jest to, że są zupełnie różne. Choć w sumie monastyrów jest 55, to każdy ma jakąś inną cechę dominującą. Monastyr Calaraseuca – Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny, położony jest nad brzegiem Dniestru, na delikatnym wzniesieniu. I od razu zdradzam najlepsze – teren klasztoru wciśnięty jest w początek wąwozu, którym wiedzie szlak pieszy, czyli to co nasze dzieci (i ich rodzice) lubią najbardziej.
Zobacz też: Mołdawia: waluta, ceny, transport i atrakcje. Czyli wszystko w jednym
Najpierw monastyr Calaraseuca.
Zanim pójdziemy w las opowiem Wam o monastyrze. Na szczycie jednej ze skał nad klasztorem znajduje się erem-jaskinia, która była początkiem życia religijnego w tym miejscu. W XVI w. wybudowano pierwszą, drewnianą cerkiew, która uległa zniszczeniu w 1944r.
W 1747r. wybudowano kamienną cerkiew Wniebowstąpienia NMP, Calaraseuca była wtedy częścią Imperium Osmańskiego. Od 1813r. jako prowincja Besarabia Imperium Rosyjskiego podlegała diecezji w Kiszyniowie, by w 1853r. rozpocząć budowę klasycznej wersji zabudowań klasztornych w cerkwią letnią i zimową oraz szeregiem budynków pomocniczych.
W 1916r., w czasie I wojny światowej mnisi zamieszkujący monastyr Calaraseuca zostali przeniesieni do Dobrusa, a na ich miejsce przesiedlono uchodźców z Polski (ze wsi Wirów). Po wojnie zamieszkały tu siostry zakonne, i w tym momencie klasztor stał się żeński. W 1919r. monastyr Calaraseuca to dwie cerkwie, 3 ha winorośli i sadów, 40 ha lasów, oraz hodowla pszczół. Tymi wszystkimi dobrami opiekowało się 120 sióstr. Otwarto tu szkoły oraz szwalnię specjalizującą się w szyciu kapłańskich szat.
W 1961r. klasztor zamknięto, siostry wypędzono, a ikony skonfiskowano. W klasztorze ulokowano szpital dla chorych na gruźlicę, a szkołę zamieniono na tradycyjną już chyba psychuszkę. Klasztor ponownie został otwarty w 1991r.
Przednia (w stosunku do lasu) cerkiew posiada gratkę, czyli otwarte wejście na dzwonnicę, z której rozpościera się bajeczny widok na malowniczą okolicę.
Podstawowe wiadomości o cerkwi prawosławnej znajdziecie tu. Dziewczyny, pamiętajcie o chustkach na głowę i długich spódnicach na terenie monastyru.
Zobacz też: Największe atrakcje Mołdawii. Polecane przez blogerów podróżniczych
To teraz w las.
Za monastyrem wiedzie ścieżka do rezerwatu przyrody Calaraseuca, lasu w wąskim wąwozie, gdzie są źródła świętej wody. Wszystko pięknie wyznaczone ścieżką. W prawosławiu rytuał wody jest dużo silniejszy niż w religii katolickiej. Dzieci są podczas chrztu całkowicie zanurzane w wodzie, również w trakcie świąt dokonuje się ablucji. W Calaraseuca znajduje się basen do kultywowania świętych zwyczajów w pawilonie między drzewami. Szerokość wąwozu meandruje, ścieżka wiedzie wzdłuż potoku, którego stopnie tworzą miejscami małe szumy i wyższe wodospady. Kawałek dalej ponownie źródła z świętą wodą, dalej już tylko dzicz.
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że w Mołdawii najbardziej sprawdza się #slowtravel. My pognaliśmy dalej, bez swojego samochodu liczyły się każde kwadranse, by zobaczyć wyczekanego dnia wycieczki jak najwięcej, a lasy dalej szumiały i zachęcały, by kryć się w nich przed skwarem dnia.
Dojazd do monastyru Calaraseuca.
Monastyr Calaraseuca leży w rejonie Otaci, nad Dniestrem, przy granicy z Ukrainą. Dojeżdża się tu drogą R8, należy przejechać przez miejscowość Calaraseuca i kierować się wyboistą drogą na południe wzdłuż rzeki, którą po paru kilometrach dojedziemy do klas
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Zobacz też: Mołdawia: czy warto tam jechać? Mamy aż 10 powodów!
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?