–>zwiedzanie Czech samochodem
–>ciekawe miejsca na Morawach i we wschodnich Czechach
–>UNESCO w Czechach i sprawdzone noclegi
Wjeżdżamy do ostatniej polskiej miejscowości na drodze z Wrocławia do Czech. Lubawka zdaje się być jedną z tych licznych przygranicznych miejsc, których nikt nie chce pokochać. Tutaj kupujemy alkohol i papierosy. Wymieniamy pieniądze i tankujemy samochód do pełna. Nie chcemy jednak w niej zostać. Nie chcemy wieczorem wyjść na kolację czy na kieliszek wina. Nie chcemy zatrzymać się tu w uroczym pensjonacie z widokiem na góry. Chcemy jak najszybciej załatwić co trzeba i ruszać dalej. Do Czech lub do Polski. Zależy gdzie akurat zmierzamy.
Gdy 30 grudnia 2015 roku postawiliśmy stopę w Lubawce, nie chcieliśmy zmieniać jej statusu. Weszliśmy do kantoru i 10 minut później byliśmy już w Czechach. Nie o Lubawkę nam chodzi. Witajcie południowi sąsiedzi – bezczelnie was teraz zwiedzimy.
Zwiedzanie Czech samochodem
Na pomysł samochodowej wycieczki po Czechach wpadliśmy kilka tygodni wcześniej. Nie mieliśmy planów na sylwestra. Myśleliśmy o zaszyciu się gdzieś w górskiej chatce i spacerach po przyprószonych śniegiem szlakach. Wtedy przyszło mi do głowy, że przecież na święta będę w Lesznie. Niech Piotr dojedzie i z Wrocławia pojedziemy samochodem przez Czechy do Krakowa. Niech ten przejazd trwa 5 dni.
[wp_geo_map]
Olaliśmy Pragę. Olaliśmy też Brno, Ostrawę i Ołomuniec. To są miasta, do których zawsze łatwo dotrzemy pociągiem czy autobusem. Posiadając nasze własne cztery kółka dojedziemy do tych miejsc, które byłyby możliwe tylko autostopem. Małe miasteczka czy leżące na odosobnieniu zamki. Zajrzałam do przewodników po Czechach, przejrzałam strony internetowe i aplikacje, przekartkowałam też czeską broszurę o najpiękniejszych zamkach i pałacach. Powstała nasza unikalna trasa. Czechy zwiedzimy po swojemu.
Na południe, przez wschodnie Czechy samochodem
Mkniemy drogą główną do miasta Hradec Kralove. Pojawiający się tu i ówdzie znaczek „M” daje nam się mocno we znaki. Winietki jeszcze nie mamy. Znaleziona w internecie mapka dróg płatnych okazała się nieaktualna, więc ze zdenerwowaniem rozglądamy się za najbliższą stacją benzynową.
Zamiast niej widzimy podświetlony w ciemności Kuks***. Przepiękny barokowy zespół pałacowy z maciupkim, urokliwym miasteczkiem. I to tylko 30 km od granicy z Polską.
Na noc dojeżdżamy do miasteczka Hradec Kralove**, gdzie kwaterujemy się i idziemy na nasze pierwsze czeskie piwo i smażony ser. Jeszcze jest ciepło – 5 stopni na plusie. Jeszcze nic nie zapowiada nadchodzących mrozów. Starówka na wzgórzu zaprasza do niespiesznych spacerów.
Rano zwiedzamy miasto czeskich królowych, a następnie ruszamy dalej do pobliskiego pałacu w miejscowości Hradek***. Są -3 stopnie. To miał być tylko szybki rzut okiem. Faktycznie był – pałac zimą jest nieczynny, a wędrówka po tutejszych ogrodach i pieszych szlakach – jakby nie do końca atrakcyjna przy tej temperaturze. A jednak jest w tym idyllicznym miejscu coś przyciągającego. Tak ono, jak i Kuks niech spokojnie czekają na mój powrót.
Zwiedzanie Kutnej Hory – UNESCO numer 1
Nawet największy wielbiciel podróży poza szlakiem nie może dać się zwariować. Skoro jadę z Hradka do Telcza, to muszę odwiedzić Kutną Horę***. Tu mieści się jedno z najdziwniejszych, najbardziej kontrowersyjnych miejsc w Europie – kostnice czyli kaplica czaszek. Spędziliśmy w niej kilkanaście minut, nie mogąc się nadziwić, co twórcy kaplicy mieli w głowie, że postanowili stworzyć takie miejsce i jak się czuli artyści-robotnicy, tworząc z ludzkich kości krzyże, herby i żyrandole.
A może Praga?
Z Kutnej Hory jest żabi skok do czeskiej stolicy. Może to do niej jedziecie? Jeśli tak, to koniecznie zajrzyjcie do Karoliny, która Pragę zna jak własną kieszeń, a na swoim blogu stworzyła cały cykl “Praga nieznana“. Zwiedzajcie miasto jej śladami, to na pewno ominiecie tłumy turystów!
Sama Kutna Hora jest niezwykle urokliwym, położonym na wzgórzu miastem. Nic dziwnego, że ciągną do niej hordy turystów z pobliskiej Pragi.
Szczęśliwego morawskiego roku – zwiedzanie Moraw
Odwiedziliśmy jeszcze na chwilę Żleby*, by popatrzeć na tutejszy zamek i pognaliśmy w ten sylwestrowy wieczór prosto na południe, by zakwaterować się w miasteczku Telcz***. To nie mój pierwszy raz tutaj. Telcz odwiedziłam dziewięć lat temu i zapamiętałam go, jako miejsce przeurocze. Mimo, że ma zaledwie 5000 mieszkańców, to tutaj znajduje się jeden z największych renesansowych rynków w Europie. Być może nie powinno to robić wrażenia na osobie mieszkającej w Krakowie, ale jednak robi. Telcz to kamieniczki. Mieniące się różnymi kolorami przepiękne kamienice wokół podłużnego rynku, spośród których każdy może wybrać sobie ulubioną i prawdopodobnie nie będą to te same domy. Telcz niegdyś na szlaku handlowym pomiędzy Wiedniem i Pragą nieźle się wzbogacił. Tego wieczoru, pomimo sylwestra, nie widać w nim żywej duszy. I dobrze. Przynajmniej spokojnie spałam już przed północą.
Drugim miejscem UNESCO, jakie mieliśmy odwiedzić w okolicy, był Trebic**. Spokojnie jednak. Dowiedziałam się bowiem o Slavonicach**. Kolejnym miasteczku na granicy, tyle że teraz już austriackiej. Tu atmosfera sylwestrowej nocy była wyraźna. Imprezowe niedobitki snuły się po ulicach i wchodziły do jedynego otwartego sklepu, prosząc wietnamską „szefową” o paczkę szlugów. Potem wracały do meliny naprzeciwko na kolejnego browara.
Slavonice – większe od Telcza, ale z mniejszym rynkiem. Z zaniedbanymi kamienicami, ale z kilkoma pensjonatami i austriackimi turystami. Wreszcie z kurami niemal że przy rynku i z najtańszym w Czechach parkingiem NA rynku. To miasteczko czeka turystyczna kariera. Jak tylko dostanie UNESCO, o które zresztą bardzo się stara.
Godzina na drodze. W głośnikach brzmiały Przygody dobrego wojaka Szwejka czytane przez Jerzego Stuhra, Piotr na siedzeniu pasażera troszkę pochrapywał. Docieramy do Trebica** na obiad i zwiedzanie dwóch turystycznych punktów miasta – dużej, świetnie zachowanej dzielnicy żydowskiej i przepięknej bazyliki romańskiej na wzgórzu. Zarzecze przypominało mi dzielnicę San Giuliano. Wyobraziłam sobie te słodkie domki latem w pełnym słońcu. Ze spacerowiczami i ogródkami winnymi na uliczkach. Winnymi koniecznie – jesteśmy w Morawach.
Mikulov-Lednice-Valtice. Morawska perełka
Jak ktoś do tej pory mówił „Morawy”, to myślałam właśnie o tych trzech leżących tuż obok siebie miejscowościach. Lednice***, to imponujący neogotycki pałac z jednym z najznakomitszych założeń ogrodowych w Europie. Valtice** to główna siedziba rodu, gdzie na każdym rogu znajduje się winnica. W końcu Mikulov***, który łatwo zaliczyć do idealnych miasteczek na wzgórzu. W każdej z tych miejscowości jest pałac/zamek. W każdej jest dużo wina. Wreszcie w każdej było kilku turystów mimo temperatury osiągającej -10 stopni. Tu grupa niemiecka, tam polska. Żeby tylko pałace otworzyli.
Ogrody kwiatowe zimą – Kromieryż
Trochę na północ, dalej na wschód – brzmi jak w stronę Krakowa. I bam! Wjeżdżamy do Kromieryża**. Miasta bogatego Kościoła. Miasta biskupów z pobliskiego Ołomuńca, którzy tu postanowili stworzyć świątynię dumania. Postawili pałac, zamówili ogrody. Godzinami spacerowali w ziemskim raju, rozmawiając o najważniejszych sprawach naszego podołka.
A skoro o ważnych sprawach mowa: my kosztowaliśmy w pubach lokalne piwa. No właśnie – piwa. Jakby po drodze wyjechaliśmy z winnej krainy i trafiliśmy do bliższego nam kulturowo królestwa piwa. Bliższa nam też degustacja tego trunku. Więcej jakby rozumiemy, większą ilość smaków znajdujemy w napoju. Zamiast śniadania idziemy do ogrodów kwiatowych, do których prowadzą nas wtopione w chodnik znaczki UNESCO. W ogrodach -12 stopni. No to gorąca czekolada w historycznej restauracji i do Polski. Do Cieszyna**.
Cieszyńskie podsumowanie
Przez pięć czeskich dni zrobiliśmy ok. 700 kilometrów. Odwiedziliśmy 13 miejscowości, prawie tyle samo pałaców/zamków i 5 miejsc UNESCO. Regularnie odbijaliśmy się od zamkniętych drzwi muzeów i pałaców. Z planów przywiezienia do Polski skrzynki wina wyszły nam trzy butelki kupione w jedynym otwartym barze winnym w Valticach.
Ale mimo wszystko, słuchając w Cieszynie opowieści znajomych o szalonych sylwestrach, uśmiechałam się delikatnie i myślałam, że ja sylwestrowych dni nie mogłabym spędzić lepiej. Grzecznie spałam nocami, by za dnia intensywnie zwiedzać. By zapełnić karnecik tuzinem miejsc, do których chcę wrócić na dłużej. By w końcu móc powiedzieć o Czechach cokolwiek, co nie jest związane z Pragą. Gdzieś z tyłu głowy planuję kolejną czeską wycieczkę. Tym razem na zachód kraju.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂
~Podroze_w_parze
14 czerwca, 2017Objechaliśmy Czechy południowe w weekend majowy i widzę, że nie zobaczyliśmy wszystkiego! Będzie okazja do kolejnej wyprawy.
~Podroze_w_parze
14 czerwca, 2017Objechaliśmy Czechy południowe w weekend majowy i widzę, że nie zobaczyliśmy wszystkiego! Będzie okazja do kolejnej wyprawy.
~Mike Siemion
31 marca, 2017“Pojawiający się tu i ówdzie znaczek „M” daje nam się mocno we znaki. Winietki jeszcze nie mamy. Znaleziona w internecie mapka dróg płatnych okazała się nieaktualna, więc ze zdenerwowaniem rozglądamy się za najbliższą stacją benzynową.” Opisywany przez ciebie znaczek z czarną literą M wpisaną z żółte koło oznacza drogę z mytem (elektroniczny pobór opłat), które dotyczy wyłącznie ciężarówek. Płatne odcinki autostrad i dróg ekspresowych oznaczone są za pomocą piktogramu winiety i tylko na takich drogach auta osobowe płacą za przejazd.
~Mike Siemion
31 marca, 2017“Pojawiający się tu i ówdzie znaczek „M” daje nam się mocno we znaki. Winietki jeszcze nie mamy. Znaleziona w internecie mapka dróg płatnych okazała się nieaktualna, więc ze zdenerwowaniem rozglądamy się za najbliższą stacją benzynową.” Opisywany przez ciebie znaczek z czarną literą M wpisaną z żółte koło oznacza drogę z mytem (elektroniczny pobór opłat), które dotyczy wyłącznie ciężarówek. Płatne odcinki autostrad i dróg ekspresowych oznaczone są za pomocą piktogramu winiety i tylko na takich drogach auta osobowe płacą za przejazd.
~Ela
17 listopada, 2016Czechy są bardzo ładne. Trzeba tylko wiedzieć gdzie się udać, aby zobaczyć coś godnego uwagi. Bardzo ładne zdjęcia 🙂
~Ela
17 listopada, 2016Czechy są bardzo ładne. Trzeba tylko wiedzieć gdzie się udać, aby zobaczyć coś godnego uwagi. Bardzo ładne zdjęcia 🙂
~Pudelek
23 stycznia, 2016W Kuksie to właściwie nie pałac tylko… szpital. Powstał dla weteranów wojen przy uzdrowisku Kuks, które zresztą działało tylko kilka lat, bo zniszczyła je powódź. W Hradcu Kralove warto wejść na Białą Wieżę – ładna panorama miasta. Niedaleko rynku jest fajna knajpa gdzie są i czeskie klimaty i piwa z małych browarów lane z 8 kranów 😉
W Telczu nie byłem – choć planowałem, ale popsuła te plany pogoda. Po raz kolejny widzę, że muszę tam wrócić.
Do Lednic i Valtic na pewno trzeba pojechać na dłużej – oprócz tych głównych pałaców okolica jest usiana mniejszymi i mniej znanymi (kilka przedstawiłem tutaj: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2014/06/poudniowe-morawy-i-dolna-austria-cz-i-z.html i tutaj: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2014/07/poudniowe-morawy-i-dolna-austria-cz-iv.html ). Ale to w sezonie… Niestety – to jest rzecz, która w Czechach mnie bardzo drażni – od listopada do marca praktycznie wszystkie pałace i zamki są nieczynne. Szkoda 🙁
Pozdrawiam 🙂
~Pudelek
23 stycznia, 2016W Kuksie to właściwie nie pałac tylko… szpital. Powstał dla weteranów wojen przy uzdrowisku Kuks, które zresztą działało tylko kilka lat, bo zniszczyła je powódź. W Hradcu Kralove warto wejść na Białą Wieżę – ładna panorama miasta. Niedaleko rynku jest fajna knajpa gdzie są i czeskie klimaty i piwa z małych browarów lane z 8 kranów 😉
W Telczu nie byłem – choć planowałem, ale popsuła te plany pogoda. Po raz kolejny widzę, że muszę tam wrócić.
Do Lednic i Valtic na pewno trzeba pojechać na dłużej – oprócz tych głównych pałaców okolica jest usiana mniejszymi i mniej znanymi (kilka przedstawiłem tutaj: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2014/06/poudniowe-morawy-i-dolna-austria-cz-i-z.html i tutaj: http://hanyswpodrozach.blogspot.com/2014/07/poudniowe-morawy-i-dolna-austria-cz-iv.html ). Ale to w sezonie… Niestety – to jest rzecz, która w Czechach mnie bardzo drażni – od listopada do marca praktycznie wszystkie pałace i zamki są nieczynne. Szkoda 🙁
Pozdrawiam 🙂
~Lukasz S.
22 stycznia, 2016Czechy to bardzo ciekawy kraj. Zdjecia ukazują zdecydowanie tą ładniejszą stronę i muszę przyznać bardzo byłbym zadowolony z wycieczki gdybym był na miejscu referantów :).
~Lukasz S.
27 stycznia, 2016Zdecydowanie jest o czym pisać! Czechy zrobiły ogromny postęp, tylko to wszystko kosztem ludzi – tak jak u nas 🙂
~Lukasz
3 lutego, 2016Płaca minimalna to grosze, a miasta wybudowane w wielkie pałace i kościoły oraz trwające ciągle remonty?
~Lukasz S.
22 stycznia, 2016Czechy to bardzo ciekawy kraj. Zdjecia ukazują zdecydowanie tą ładniejszą stronę i muszę przyznać bardzo byłbym zadowolony z wycieczki gdybym był na miejscu referantów :).
~Lukasz S.
27 stycznia, 2016Zdecydowanie jest o czym pisać! Czechy zrobiły ogromny postęp, tylko to wszystko kosztem ludzi – tak jak u nas 🙂
~Lukasz
3 lutego, 2016Płaca minimalna to grosze, a miasta wybudowane w wielkie pałace i kościoły oraz trwające ciągle remonty?
~Gosia
15 stycznia, 2016Przepiękne są te czeskie pałace – zamki i kolorowe kamieniczki. Zwłaszcza Morawska perełka robi wrażenie i Kutna Hora też bardzo interesujące miejsce. Świetny pomysł na spędzenie Sylwestra taki road trip 🙂 Pozdrawiam z deszczowej Irlandii.
~Gosia
15 stycznia, 2016Przepiękne są te czeskie pałace – zamki i kolorowe kamieniczki. Zwłaszcza Morawska perełka robi wrażenie i Kutna Hora też bardzo interesujące miejsce. Świetny pomysł na spędzenie Sylwestra taki road trip 🙂 Pozdrawiam z deszczowej Irlandii.
~Marcin | Wojażer
13 stycznia, 2016Ja się wybieram w te okolice na majówkę, wiem, że może być tłoczno, ale co poradzić 😉 Oby było ładnie! 🙂
~Marcin Nowak
15 stycznia, 2016Będzie Pan zadowolony. To właśnie był nasz ostatni wyjazd daleki przed moim wypadkiem. Majówka w pd Morawach. http://gdziewyjechac.pl/27301/czeskie-morawy-na-majowke-fotogaleria-duzych-zdjec.html
Też samochodowy. Tęsknię trochę do samochodowych eskapad. Dzięki nim można zrobić tak fajne, intensywne acz napakowane esencją “pigułki” jak tu Aga np. zrobiła.
Agnieszka Ptaszyńska
16 stycznia, 2016Oj tak – samochodowa wolność jest super! Jej jedynym minusem jest to, że szyba auta paskudnie oddziela od miejscowych. Jedziesz na tych czterech kółkach i gadasz tylko ze swoimi znanymi od dawna towarzyszami, a nie poznajesz innych. No ale to można nadrobić wieczorem w barze. 😉
~sandra
15 stycznia, 2016ja też postanowiłam zrobić sobie wkrótce ponowny wypad do Czech a dokładniej Pragi.
Mimo, że znam ją bardzo dobrze to lubię do niej wracać.
Ma niesamowity klimat.
Cóż, nigdy nie była zniszczona to i jest piękna
🙂
Polecam wypad do Krumlova
Też jest tam pięknie
i podają w okolicznych knajpkach bardzo dobre jedzenie.
Pozdrawiam
~Marcin | Wojażer
13 stycznia, 2016Ja się wybieram w te okolice na majówkę, wiem, że może być tłoczno, ale co poradzić 😉 Oby było ładnie! 🙂
~Marcin Nowak
15 stycznia, 2016Będzie Pan zadowolony. To właśnie był nasz ostatni wyjazd daleki przed moim wypadkiem. Majówka w pd Morawach. http://gdziewyjechac.pl/27301/czeskie-morawy-na-majowke-fotogaleria-duzych-zdjec.html
Też samochodowy. Tęsknię trochę do samochodowych eskapad. Dzięki nim można zrobić tak fajne, intensywne acz napakowane esencją “pigułki” jak tu Aga np. zrobiła.
Agnieszka Ptaszyńska
16 stycznia, 2016Oj tak – samochodowa wolność jest super! Jej jedynym minusem jest to, że szyba auta paskudnie oddziela od miejscowych. Jedziesz na tych czterech kółkach i gadasz tylko ze swoimi znanymi od dawna towarzyszami, a nie poznajesz innych. No ale to można nadrobić wieczorem w barze. 😉
~sandra
15 stycznia, 2016ja też postanowiłam zrobić sobie wkrótce ponowny wypad do Czech a dokładniej Pragi.
Mimo, że znam ją bardzo dobrze to lubię do niej wracać.
Ma niesamowity klimat.
Cóż, nigdy nie była zniszczona to i jest piękna
🙂
Polecam wypad do Krumlova
Też jest tam pięknie
i podają w okolicznych knajpkach bardzo dobre jedzenie.
Pozdrawiam