Bliny, kartacze, babka ziemniaczana. Do tego sękacz i mrowisko. A jeśli ktoś woli, to kuchnia tatarska. Regionalne kuchnie Podlasia i Suwalszczyzny potrafią rozpieścić na całego. Na blogu jest już kilka artykułów z północno-wschodniej Polski. Dzisiaj postanowiłam się skupić na pytaniu, co zjeść na Suwalszczyźnie i Podlasiu. I od razu odpowiem – dużo!
Nie będę pierwszą, która stwierdzi, że z docenianiem polskiej kuchni przez Polaków jest coś nie tak. Spytajcie jakiegokolwiek Włocha o kuchnię swojego regionu. Przez następne dwie godziny nie usłyszycie nic poza tym, że jest ona najlepsza na świecie, wspaniała, idealna i wyjątkowa. Na potwierdzenie swoich słów Włoch zaprosi nas na kolację do restauracji z gwiazdkami Michelina, a na drugi dzień weźmie do własnej mamy, po drodze pokazując plantację oliwek, kupując przydrożne wina i sery w mijanych wioskach.
Włosi doprowadzili do tego, że ich opinię podziela cały świat. Amerykanie nałogowo jeżdżą do słonecznej Italii na warsztaty kuchni i rozkoszują się tym, co modnie określają mianem Slow Food – kultywowaniem tradycji kulinarnych regionu i przywiązywaniem szczególnej wagi do tego, by produkty pochodziły z lokalnych, ekologicznych upraw. Wracają do Ameryki z torbami zapełnionymi serami, pesto, octem balsamicznym czy oliwkami. No i winem. Winem przede wszystkim.
Nasi Amerykańscy przyjaciele – skupiam się na nich, bo ostatnio miałam mocne zderzenie ze zjawiskiem – są wręcz nudni z tym wyborem włoskiej destynacji. Czasem zamienią ją na francuską, ok. Ale sprawiają wrażenie, że reszta Europy to czarna dziura żywiąca się zupkami chińskimi.
Ale czy należy im się dziwić? No nie należy. Wszak każdy Amerykanin wymieni co najmniej 5 rodzajów włoskich klusek i makaronów. A ile wymieni polskich? Możliwe, że przypomni sobie pierogi, choć niekoniecznie z Polską będzie je kojarzył. Wszystko.
Czyja to wina? W dużej mierze nasza. Nie doceniamy własnej kuchni. Nie sprzedajemy jej. Ostatnio szukałam w Polsce szkół gotowania dla obcokrajowców – w całym kraju znalazłam dwie. Miasta zapełnione są trattoriami i bistrami, a dobrych polskich gospód i zajazdów ciągle brakuje.
Na szczęście to się zmienia. Coraz częściej mówimy o jedzeniu i lubimy zgłębiać lokalne tradycje żywieniowe, również w swoim kraju. Rośnie popyt na regionalne piwa i wina. Powstają szlaki kulinarne (oklaski dla szlaku Śląskie smaki), a nowoczesne restauracje nawiązują do staropolskich tradycji. Dobrze! Bardzo dobrze!
To ja też wpiszę się w trend i napiszę o regionalnych kuchniach. A zainteresuje mnie konkretnie kuchnia Suwalszczyzny i kuchnia Podlasia.
Mieszanka kultur (kulinarnych) podlaskiego
Podlasie, a już na pewno Suwalszczyzna, są na końcu świata. Nie dość że nie ma tam żadnych bardzo istotnych miast, to jeszcze nigdzie nie po drodze. Tak możemy patrzeć na ten region z perspektywy mapy Polski. Inaczej będzie, jeśli weźmiemy do ręki mapę całego rejonu.
Województwo graniczy aż z trzema krajami – Rosją, Litwą i Białorusią. Tak sprawa wygląda obecnie, czyli od 1991 roku. Każde z tych państw zostawia po sobie widoczny odcisk na kulturze kulinarnej regionu. Choć oczywiście przenikania się tradycji zaczęły się dużo dużo wcześniej i dotyczą nie tylko tych narodowości. Stąd przecież pochodzą Prusowie. Tu obok siebie mieszkali Żydzi i Tatarzy. Dzięki nim kuchnia województwa podlaskiego jest unikatowa – nie waham się tego powiedzieć – na skalę światową i na taką skalę powinna być rozpowszechniana.
Degustacja suwalskich potraw
Na degustację regionalnych potraw zostaliśmy zaproszeni do restauracji Tatarak w Hotelu Loft 1898, która w swoim stałym zestawie ma kuchnię regionalną Suwalszczyzny. Zaczęliśmy od pierogów z okoniem. Danie nietypowe i jako takie niekoniecznie w tradycje regionu wchodzące. Co innego sam okoń.
Suwalszczyzna stoi jeziorami, a co za tym idzie słodkowodnymi rybami. Oprócz okonia wielką popularnością cieszą się tutaj wędzona sielawa i sieja, a także inne pieczone czy smażone rybki wyłowione często tego samego dnia z czystych wód.
Po rybach na stół wjechały potrawy ziemniaczane. To na nie czekam przez większą część roku, gdy w północno-wschodniej Polsce mnie nie ma.
Pierwsze pojawiły się kartacze – duże, szare pyzy nadziewane mięsem. Kartacze są narodową potrawą Litwy, gdzie zwane są cepelinami. Ja osobiście jestem ich wielką fanką. Mój były chłopak pochodzi z Suwałk i za każdym razem po pobycie w domu przywoził do Krakowa kartacze właśnie, po czym przeklinał mnie, że jem je ze śmietaną. Cóż – tak mi smakują najbardziej.
Zaraz po kartaczach dostaliśmy bliny litewskie – nadziewane mięsem, a także takie z pieczarkami. Bliny to nic innego jak grube placki ziemniaczane z nadzieniem, podawane z kwaśną śmietaną. Tradycyjnie wypełnione są farszem mięsnym, z grzybami widziałam je po raz pierwszy i zdecydowanie wolę opcję mięsną.
Do zestawu koniecznie trzeba dodać babkę i kiszkę ziemniaczaną, które przyszły do nas z terenów Białorusi. Niby potrawy znane w Polsce, chociażby z filmów (słynna kiszka ziemniaczana w „Testosteronie” 😉 ), ale ja po raz pierwszy spróbowałam je w wieku 26 lat.
Słodkości i wypieki z Podlasia i Suwalszczyzny
Słodkie dupki ręce do góry! To na pewno ja. A w Polsce trudno o lepszą słodycz, jak podlaski sękacz – długie nawet na metr ciasto opiekane nad ogniem. Jego tradycja sięga podobno czasów Bałtów. Miałam przyjemność jedzenia sękacza domowej roboty i absolutnie odpłynęłam z zachwytu.
Drugie popularne na Suwalszczyźnie ciasto to mrowisko. Rodzaj faworków polanych miodem i posypanych rodzynkami. Niestety nie spróbowałam. Zdecydowanie jest to powód by wrócić.
No i w końcu danie bardziej podlaskie – haluszki ze słodką śmietaną! Też wcześniej mi nie znane i też zajadałam się nim bez umiaru. Nazwa kojarzy się nam pewnie raczej ze Słowacją, co nie? A tu taka niespodzianka! Haluszki na Podlasiu. Zresztą wyglądające zupełnie inaczej.
Haluszki można spróbować np. w Karczmie Osocznika w Budach przy Białowieży.
Bez mięsa nie to samo
Jedynym powodem, dla którego nie jestem wegetarianką jest egoizm. Ale jeśli już jem mięso, to lubię o nim trochę wiedzieć. Mieć pewność, że krówki nie miały przyjemności jeżdżenia na karuzeli i że kurki wesoło dziobały w ogródku. Z tego samego powodu jestem (umiarkowaną) zwolenniczką polowań. Zarówno z powodu życia zwierząt w swojej naturalnej przestrzeni, jak i tego, że mięso tak pozyskane będzie bardziej ekologiczne niż nie.
Ale żeby nie odbiegać od tematu – kultura łowiectwa na Podlasiu jest chyba rozwinięta najbardziej w Polsce. To tutaj, w agroturystykach, jadłam najlepszą kiełbasę z dzika w moim życiu. Tu też można spróbować gulaszu z żubra (najpewniej w okolicach Białowieży), który jednak jest już wydatkiem całkiem słusznym. Na Suwalszczyźnie koniecznie trzeba spróbować kindziuk litewski – bardzo twardą, dojrzewającą wędlinę. Pozycji nie brakuje.
Kuchnia tatarska
Wreszcie największa „ciekawostka” województwa podlaskiego, a więc kuchnia tatarska. Mieszcząca się przy granicy z Białorusią wieś Kruszyniany jest nieoficjalną stolicą polskich tatarów. Turyści przyjeżdżają tu z dwóch powodów – obejrzeć meczet z – opisanym już na blogu – cmentarzem, a także spróbować tatarskiej kuchni. Króluje pierekaczewnik – wielowarstwowe ciasto przekładane mięsem, serem lub jabłkami. My polecamy też kryszonkę (jednogarnkową potrawę z mięsem i warzywami) i liczne rodzaje pierogów (czerebureki, pieremiacze czy kołduny tatarskie). Do spróbowania oczywiście w Kruszynianach. W słynnej Tatarskiej Jurcie, ale też zaraz obok w zajeździe Na końcu świata. W tym drugim opisane niżej piwo.
Tradycyjne produkty regionalne województwa podlaskiego
Jadąc gdzieś w świat zawsze zaglądam na listę produktów regionalnych. We Włoszech świetnie sprawdza się lista organizacji Slow Food. W Polsce jest to lista produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. I teraz bardzo ważne – nie chodzi o to, by produkt jaki kupuję miał certyfikat. Masę małych gospodarstw na niego nie stać, albo po prostu gospodarze nie mają głowy do biurokratycznych spraw. Ja po prostu patrzę czego szukać w regionie, a jak już w nim jestem – szukam.
W województwie podlaskim jest 59 oficjalnych produktów regionalnych. Wśród nich wyróżniają się sery. W naszym hotelu codziennie na śniadanie byliśmy raczeni znakomitym serem z Wiżajn. Próbowaliśmy też dostępny w całym kraju ser koryciński. Lubię oba.
Oczywiście zachęcam też do szukania chlebów. Chleb to w ogóle jest w Polsce temat, prawda? Da się o nim pisać w nieskończoność i próbować w nieskończoność. A zwłaszcza w nieskończoność za nim tęsknić.
W ramach naszej wycieczki byliśmy np. w przylitewskim Puńsku, z którego pochodzi chleb domowy wypiekany na liściach kalmusu. W tym zamieszkanym w większości przez Litwinów miasteczku próbowaliśmy też chołodziec litewski (czyli chłodnik) – kolejne wpisane na listę danie. Palce lizać.
Alkohole podlaskie, czyli to co interesuje najbardziej
Każdy słyszał o duchu puszczy, prawda? Jest to nic innego jak bimber robiony na Podlasiu, najczęściej zresztą nielegalnie. Czystego samogonu niestety nie próbowałam, zresztą pewnie bym nie doceniła. Udało się jednak nabyć nalewki na nim robione. Do tej pory stoją na półce i wlewane są do kieliszka na te „specjalne okazje”. Świetny tekst o duchu puszczy i o tym, że należy go promować, napisał Krzysztof Matys na swoim blogu.
Krzysiek też, który właściwie zorganizował nam wycieczkę na Suwalszczyznę, załatwił do kolacji coś niebywałego – wino z Podlasia, konkretnie z winnicy Korol w Mielniku. Wino na Podlasiu? Pierwsze słyszałam! A trzeba przyznać, że całkiem niezłe. Polecany jest zwłaszcza Cabernet cantor. Do zainteresowania się 🙂
No i oczywiście piwa regionalne – modne w całej Polsce i z całej Polski, więc i tu nie może być inaczej. Mnie osobiście szczególnie zainteresował temat piwa domowego, tu niezwykle popularnego. Domowi piwowarzy co i rusz wygrywają ogólnopolskie konkursy. Ja próbowałam piwo z zajazdu tatarskiego Na końcu świata w Kruszynianach. Ratujące życie w tej wspaniałej, pozbawionej sklepów wsi 😉
Być może zainteresuje Cię też
–> 7 powodów, by jechać na Suwalszczyznę
–> Podlasie. Informacje praktyczne
–>Puszcza Białowieska: zwiedzanie pradawnego lasu
Czas kończyć ten tekst. Mam nadzieję, że okaże się dla was pomocnym przewodnikiem po kuchni województwa podlaskiego i przede wszystkim – upewni was w przekonaniu, że polska kuchnia to nie pierogi, golonka i schabowy. To niesamowite bogactwo, które dla nas jest po prostu tak oczywiste, że często o nim zapominamy i nie przychodzi nam do głowy chwalenie się nim. Szkoda. Bo jest czym. Poniżej jak zwykle – informacje praktyczne. Do wydrukowania w drogę na Podlasie 😉
Informacje praktyczne
Podobał Ci się ten tekst? Dołącz do czytelników bloga na Facebooku. Dzięki temu na bieżąco będziesz informowanymi o nowych artykułach i aktualnościach z drogi. A może jedziesz na Podlasie czy Suwalszczyznę? Być może zainteresuje Cię więcej tekstów na ich temat. Wszystkie znajdziecie w spisie treści tekstów o Polsce.
Artykuł powstał we współpracy z Hotelem Loft 1898 w Suwałkach, któremu serdecznie dziękuję za zaproszenie na Suwalszczyznę.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂
~Złota Renata
6 grudnia, 2016Babka ziemniaczana to mistrzostwo świata. Miałam kiedyś tak, że w ogóle nie jadłam ziemniaków. Nie smakowały mi. Teraz zajadam się babką ziemniaczaną. No i ser koryciński. Taki prawdziwy od Pani Basi z Korycina. Z czarnuszką albo kozieradką. Pycha. No i jeszcze wiele przede mną, bo opisałaś kilka potraw których jeszcze nie miała okazji spróbować.
~Złota Renata
6 grudnia, 2016Babka ziemniaczana to mistrzostwo świata. Miałam kiedyś tak, że w ogóle nie jadłam ziemniaków. Nie smakowały mi. Teraz zajadam się babką ziemniaczaną. No i ser koryciński. Taki prawdziwy od Pani Basi z Korycina. Z czarnuszką albo kozieradką. Pycha. No i jeszcze wiele przede mną, bo opisałaś kilka potraw których jeszcze nie miała okazji spróbować.
~Natalia
10 lipca, 2015Jak ja nie lubię kartaczy! Najpierw nie znosiłam ich za sam kolor, potem spróbowałam (nie raz) zawsze z tym samym skutkiem, chyba nigdy nie polubię. Za to okoń to smak moich bardzo częstych wyjazdów na Mazury, sama je łowiłam i chociaż za pierogami też nie przepadam, to byłaby pierwsza rzecz, którą bym zamówiła.
Agnieszka Ptaszyńska
10 lipca, 2015czyli nie jesteś kluchowa? Nie dogadamy się 😉
~Natalia
10 lipca, 2015Jak ja nie lubię kartaczy! Najpierw nie znosiłam ich za sam kolor, potem spróbowałam (nie raz) zawsze z tym samym skutkiem, chyba nigdy nie polubię. Za to okoń to smak moich bardzo częstych wyjazdów na Mazury, sama je łowiłam i chociaż za pierogami też nie przepadam, to byłaby pierwsza rzecz, którą bym zamówiła.
Agnieszka Ptaszyńska
10 lipca, 2015czyli nie jesteś kluchowa? Nie dogadamy się 😉
~kazek
9 lipca, 2015Ale pyszności! Nie wiedzialem że kuchnia polska ma takie oblicza!
~kazek
9 lipca, 2015Ale pyszności! Nie wiedzialem że kuchnia polska ma takie oblicza!
~Kinga
7 lipca, 2015Aż wstyd się przyznać, ale większości z tych potraw nigdy nie jadłam! Ale za to zawsze z dumą mówię o polskiej kuchni, chociaż zaznaczam, że jest dość ciężka. Co nie zmienia faktu, że wszyscy, którzy jedli pierogi, żurek czy kluski śląskie mówią, że nasze potrawy są przepyszne! A my Polacy zdecydowanie powinniśmy to nagłaśniać.
~Kinga
7 lipca, 2015Aż wstyd się przyznać, ale większości z tych potraw nigdy nie jadłam! Ale za to zawsze z dumą mówię o polskiej kuchni, chociaż zaznaczam, że jest dość ciężka. Co nie zmienia faktu, że wszyscy, którzy jedli pierogi, żurek czy kluski śląskie mówią, że nasze potrawy są przepyszne! A my Polacy zdecydowanie powinniśmy to nagłaśniać.
~5000lib
7 lipca, 2015Bardzo dziękuję za ten wpis.
Agnieszka Ptaszyńska
7 lipca, 2015a bardzo proszę 🙂 pisanie go było przyjemnością
~5000lib
7 lipca, 2015Bardzo dziękuję za ten wpis.
Agnieszka Ptaszyńska
7 lipca, 2015a bardzo proszę 🙂 pisanie go było przyjemnością
~Qmoh
7 lipca, 2015Wiesz, tak sobie myślę, że polska kultura ludowa – w tym i ta kulinarna – dała się w niezrozumiały sposób zdominować przez podhalańską góralszczyznę i oscypki. Na szczęście się to powoli zmienia i mam nadzieję, że ta tendencja będzie się utrzymywać.
A z chłodnikiem to pamiętam, jak chciałem poczęstować nim znajomych Francuzów i pamiętam ich obrzydzenie, kiedy dowiedzieli się, że to jest z buraków. Odmówili degustacji i spoglądali na mnie z odrazą, kiedy wcinałem chłodnik. Dziwne, co? 🙂
~Qmoh
7 lipca, 2015Wiesz, tak sobie myślę, że polska kultura ludowa – w tym i ta kulinarna – dała się w niezrozumiały sposób zdominować przez podhalańską góralszczyznę i oscypki. Na szczęście się to powoli zmienia i mam nadzieję, że ta tendencja będzie się utrzymywać.
A z chłodnikiem to pamiętam, jak chciałem poczęstować nim znajomych Francuzów i pamiętam ich obrzydzenie, kiedy dowiedzieli się, że to jest z buraków. Odmówili degustacji i spoglądali na mnie z odrazą, kiedy wcinałem chłodnik. Dziwne, co? 🙂
italiapozaszlakiem
7 lipca, 2015Dokładnie za dwa tygodnie jadę na Podlasie i będę się zajadać babką ziemniaczaną, kiszką ziemniaczaną kartaczami, chłodnikiem i lokalnym piwem. Jest w Twoim artykule kilka potrwa, których nie próbowałam, więc biorę listę ze sobą i szukam na miejscu.
italiapozaszlakiem
7 lipca, 2015Dokładnie za dwa tygodnie jadę na Podlasie i będę się zajadać babką ziemniaczaną, kiszką ziemniaczaną kartaczami, chłodnikiem i lokalnym piwem. Jest w Twoim artykule kilka potrwa, których nie próbowałam, więc biorę listę ze sobą i szukam na miejscu.
~Emiwdrodze
7 lipca, 2015Ajjj i pomyśleć, że miałam jechać na Podlasie we wrześniu, ale już z braku czasu musiałam ten wyjazd przełożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość 🙁
Czy z tego będzie jakaś seria o całym kraju? 🙂
Agnieszka Ptaszyńska
7 lipca, 2015seria… może nie. Ale na pewno wkrótce podobny o kuchni Śląska. Co do reszty – muszę znaleźć sponsorów 😉
~Emiwdrodze
7 lipca, 2015Ajjj i pomyśleć, że miałam jechać na Podlasie we wrześniu, ale już z braku czasu musiałam ten wyjazd przełożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość 🙁
Czy z tego będzie jakaś seria o całym kraju? 🙂
Agnieszka Ptaszyńska
7 lipca, 2015seria… może nie. Ale na pewno wkrótce podobny o kuchni Śląska. Co do reszty – muszę znaleźć sponsorów 😉
~Darek - Przedeptane.pl
7 lipca, 2015Alkohole-alkoholami, mnie najbardziej interesuje kuchnia tatarska 🙂 Są jakieś tradycyjne potrawy bezmięsne?
Agnieszka Ptaszyńska
7 lipca, 2015najlepiej chyba, jak odeślę do źródła: http://www.kruszyniany.pl/kuchnia.html 😉
~Darek - Przedeptane.pl
7 lipca, 2015Alkohole-alkoholami, mnie najbardziej interesuje kuchnia tatarska 🙂 Są jakieś tradycyjne potrawy bezmięsne?
Agnieszka Ptaszyńska
7 lipca, 2015najlepiej chyba, jak odeślę do źródła: http://www.kruszyniany.pl/kuchnia.html 😉
~balkanyrudej
7 lipca, 2015Z kuchni tatarskiej najbardziej lubię pierekaczewnik, który jest bardzo zbliżony do bałkańskiego burka (wielowarstwowość, podobne nadzienia). Fakt, konsystencja ciasta jest nieco inna, ale ogólny zamysł jest bardzo podobny. Nie próbowałam go na Suwalszczyźnie, a na jednym z targów śniadaniowych w stolicy, podczas których zawsze wystawiało się stoisko z potrawami tatarskimi.
~balkanyrudej
7 lipca, 2015Z kuchni tatarskiej najbardziej lubię pierekaczewnik, który jest bardzo zbliżony do bałkańskiego burka (wielowarstwowość, podobne nadzienia). Fakt, konsystencja ciasta jest nieco inna, ale ogólny zamysł jest bardzo podobny. Nie próbowałam go na Suwalszczyźnie, a na jednym z targów śniadaniowych w stolicy, podczas których zawsze wystawiało się stoisko z potrawami tatarskimi.
~Ula
6 lipca, 2015Nie do końca chodzi o zachwalanie własnej kuchni i sprzedawanie jej jako najlepszą, bardziej o tradycje kulinarne, które w przypadku Polski są znacznie słabsze od wspomnianych Włoch. U nas nigdy nie było kultu jedzenia, przeciętnemu Polakowi jest dość obojętne co zje na obiad, w przeciwieństwie do przeciętnego Włocha. Spotkania rodzinne w obu przypadkach toczą się wokół stołu pełnego jedzenia, ale poza nielicznymi domami nikt o tym jedzeniu za bardzo nie dyskutuje, albo ludzie wsuwają nie odrywając wzroku od talerza i kolacja kończy się w 15min. Nie ma zwyczaju jadania w restauracjach (do dzisiaj jest to zarezerwowane dla tej bogatszej części społeczeństwa), a naprawdę dobre i niekoniecznie drogie restauracje rodzą się dopiero teraz, na fali trendu kulinarnego. W większości miast (pomijając największe) wciąż ze świecą można szukać lokali serwujących dobre jedzenie, za to niemalże każde włoskie maisteczko takie miejsce posiada…
Agnieszka Ptaszyńska
7 lipca, 2015no ty podajesz przyczynę – ja sytuację obecną 🙂
~Krzysztof Matys
17 lipca, 2015Ula napisała w komentarzu, że “u nas nigdy nie było kultu jedzenia, przeciętnemu Polakowi jest dość obojętne co zje na obiad, w przeciwieństwie do przeciętnego Włocha”. To nie do końca prawda. W I Rzeczpospolitej była fascynacja jedzeniem! Wystarczy zajrzeć do opisów Polski z XVI – XVIII wieku poczynionych przez przyjezdnych z Europy. Zachwycają się naszym jedzeniem, polską kuchnią. Wykwintną! To, co dziś mamy, to są zaledwie zlewki i ogryzki z kuchni dawnej Polski. W dwudziestoleciu międzywojennym taka przetrwała jeszcze w dworach szlacheckich. Wszystko zabił PRL. Jeśli traficie na obiad lub kolację do domu, który kontynuuje polskie tradycje szlacheckie, to zjecie tam rzeczy absolutnie wyjątkowe. Konsekwentnie zapraszam na moje Podlasie. Tu wiele wiejskich domów zrobi wszystko, żeby gościom smakowało. Nie ma mowy o jedzeniu na szybkiego i byle jak!
~Ula
6 lipca, 2015Nie do końca chodzi o zachwalanie własnej kuchni i sprzedawanie jej jako najlepszą, bardziej o tradycje kulinarne, które w przypadku Polski są znacznie słabsze od wspomnianych Włoch. U nas nigdy nie było kultu jedzenia, przeciętnemu Polakowi jest dość obojętne co zje na obiad, w przeciwieństwie do przeciętnego Włocha. Spotkania rodzinne w obu przypadkach toczą się wokół stołu pełnego jedzenia, ale poza nielicznymi domami nikt o tym jedzeniu za bardzo nie dyskutuje, albo ludzie wsuwają nie odrywając wzroku od talerza i kolacja kończy się w 15min. Nie ma zwyczaju jadania w restauracjach (do dzisiaj jest to zarezerwowane dla tej bogatszej części społeczeństwa), a naprawdę dobre i niekoniecznie drogie restauracje rodzą się dopiero teraz, na fali trendu kulinarnego. W większości miast (pomijając największe) wciąż ze świecą można szukać lokali serwujących dobre jedzenie, za to niemalże każde włoskie maisteczko takie miejsce posiada…
Agnieszka Ptaszyńska
7 lipca, 2015no ty podajesz przyczynę – ja sytuację obecną 🙂
~Krzysztof Matys
17 lipca, 2015Ula napisała w komentarzu, że “u nas nigdy nie było kultu jedzenia, przeciętnemu Polakowi jest dość obojętne co zje na obiad, w przeciwieństwie do przeciętnego Włocha”. To nie do końca prawda. W I Rzeczpospolitej była fascynacja jedzeniem! Wystarczy zajrzeć do opisów Polski z XVI – XVIII wieku poczynionych przez przyjezdnych z Europy. Zachwycają się naszym jedzeniem, polską kuchnią. Wykwintną! To, co dziś mamy, to są zaledwie zlewki i ogryzki z kuchni dawnej Polski. W dwudziestoleciu międzywojennym taka przetrwała jeszcze w dworach szlacheckich. Wszystko zabił PRL. Jeśli traficie na obiad lub kolację do domu, który kontynuuje polskie tradycje szlacheckie, to zjecie tam rzeczy absolutnie wyjątkowe. Konsekwentnie zapraszam na moje Podlasie. Tu wiele wiejskich domów zrobi wszystko, żeby gościom smakowało. Nie ma mowy o jedzeniu na szybkiego i byle jak!
~Łukasz Woiński
6 lipca, 2015Świetny przewodnik! Potwierdzam wszystko, prawdziwe to pyszności, zaiste. Marzy mi się teraz babka ziemniaczana. Pojutrze jadę na Podlasie, więc pewnie uda mi się skosztować.
Tu można zobaczyć, jak się taką babkę przygotowuje:
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/rey-ma-chrapke-na-babke,113573.html
Dodatkowo mogę polecić marcinka, najlepsze podlaskie ciasto ever!
Agnieszka Ptaszyńska
6 lipca, 2015Rewelacja, dzięki Łukasz@ Marcinka poszukam – nie słyszałam wcześniej.
~Łukasz Woiński
6 lipca, 2015Świetny przewodnik! Potwierdzam wszystko, prawdziwe to pyszności, zaiste. Marzy mi się teraz babka ziemniaczana. Pojutrze jadę na Podlasie, więc pewnie uda mi się skosztować.
Tu można zobaczyć, jak się taką babkę przygotowuje:
http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/rey-ma-chrapke-na-babke,113573.html
Dodatkowo mogę polecić marcinka, najlepsze podlaskie ciasto ever!
Agnieszka Ptaszyńska
6 lipca, 2015Rewelacja, dzięki Łukasz@ Marcinka poszukam – nie słyszałam wcześniej.
~entomka
6 lipca, 2015No i rzekłabym teraz tylko CHCĘ DO MAMY, DO DOMU! właśnie na kartacze (nie uwierzysz, ale mój mąż znad morza zajada się nimi również ze śmietaną)i świeżutki kawałek sękacza ….
I jak tu teraz z kapiącą ślinką doczekać do sierpnia, jak??
Agnieszka Ptaszyńska
6 lipca, 2015Przybij ode mnie mężowi pionę 😉
~entomka
6 lipca, 2015No i rzekłabym teraz tylko CHCĘ DO MAMY, DO DOMU! właśnie na kartacze (nie uwierzysz, ale mój mąż znad morza zajada się nimi również ze śmietaną)i świeżutki kawałek sękacza ….
I jak tu teraz z kapiącą ślinką doczekać do sierpnia, jak??
Agnieszka Ptaszyńska
6 lipca, 2015Przybij ode mnie mężowi pionę 😉