Samochód dla podróżniczki
Zrobiliście kiedyś duży zakup, do którego nie jesteście przekonani? Ja właśnie tak. Kupiłam samochód! Swój pierwszy, własny, gwarantujący mi możliwość dotarcia, kiedy chcę do Krakowa, kiedy chcę na Słowację, kiedy chcę do wioski, do której nie ma żadnego transportu publicznego.
U nas na Podhalu liczy się to szczególnie. Bo tak jak mieszkamy w dużym mieście, tak samochód nam po prostu przeszkadza. Do centrum chodzimy na piechotę, lub jeździmy transportem publicznym. Do innych dużych miast dużo szybciej dostaniemy się pociągiem, a taniej autobusem. Za granicę lecimy tanimi liniami, a nasze autko gnije w garażu.
Ale u nas w Rabce jest inaczej. Tu do samego Krakowa jedzie się półtorej godziny busem, potem czeka na przesiadkę i bierze się kolejny środek transportu. Tu nie można wrócić z imprezy z Krakowa po 21, bo kończą się autobusy. Tu w niedzielę trudno dojechać gdziekolwiek – transport do pobliskich wiosek po prostu nie istnieje. Nagle pierwszy raz w życiu poczułam potrzebę posiadania auta. Więc je kupiłam.
Teraz mogę jeździć po całej okolicy, witać w Krakowie wtedy, kiedy mam ochotę i spontanicznie wybierać się w góry. Dlaczego więc jestem niepewna swojej decyzji?
Bo na auto poszła kasa na podróże.
Tak. Już kupowałam bilet do Ameryki Łacińskiej, już planowałam podróż życia. A tymczasem trzeba to odłożyć i wygląda na to, że w tym roku wycieczki poza Europę nie będzie.
Czy to źle? Nie. Wszystko to kwestia nastawienia. Owszem – nie polecę na koniec świata, ale za to pojeżdżę po okolicy. A w międzyczasie przybliżę sobie Amerykę innymi sposobami: filmami, książkami, mapami i… gotowaniem.
I właśnie z gotowaniem jestem po przeprowadzeniu się na Podhale za pan brat. Nie mam tu prócz Piotra znajomych, naturalnie więc nie wychodzę na długie posiedzenia przy piwie. Zamiast tego eksperymentuję w kuchniach i ogrodach. Kiedy więc Bakoma spytała czy bym nie zrobiła dwóch potraw: jednej podróżniczej, a drugiej podhalańskiej, stwierdziłam – czemu nie. Skoro stworzyłam #lifestylezpodhala, to kolejny krok to blog kulinarny ;).
Popatrzcie więc na moje wygibasy. Z tęsknoty za Ameryką i z miłości do awokado robimy…
Błyskawiczny chilijski chłodnik z awokado
1. Kroimy awokado na dwie połówki, odkładamy pestkę i wydobywamy z niego miąższ. Bardzo ważne, by awokado było dojrzałe, ale nie przejrzałe. Powinno być miękkie w dotyku, a jednocześnie miąższ nie powinien być brudno-brązowy. Jak wybierać dobre awokado przeczytacie tutaj.
2. Do miąższu dodajemy sok z cytryny, szklankę bulionu, gęsty jogurt Bakoma (użyłam ok. 200 g) i przyprawy.
3. Wszystko blendujemy i schładzamy przez ok. 1 godzinę w lodówce.
4. Kroimy seler naciowy na małe kawałeczki.
5. Do selera dodajemy pozostałe składniki. Chili drobno siekamy. Wszystko mieszamy.
6. Przelewamy chłodnik do miseczek. Na wierzchu robimy kleks z jogurty Bakomy, a na nim kładziemy mieszankę z selera.
No i oczywiście do ogrodu wołamy całą dużą podhalańską rodzinę. Podając marzymy o Ameryce. A zaraz po zjedzeniu jedziemy na samochodową wycieczkę po okolicy, by odkryć kolejny wspaniały skarb 😉I tu ważne info na koniec. Chłodnik zrobiłam już 3 razy. Pierwszy zwyczajnie mi nie wyszedł. Powód? Awokado było niedojrzałe. Pamiętajcie, że kluczem jest tutaj jego konsystencja. macie przyjemną, przypominającą masło masę? To wszystko jest ok. Awokado jest twarde? To nawet nie zaczynajcie chłodnika. Zwyczajnie się do niego zrazicie.
Dwa kolejne chłodniki były super! Wchodzą do mojego menu! Jednak egzotyczne owoce z Ameryki Łacińskiej są niezwykłe! W końcu tam pojadę i odkryję ich więcej!
Artykuł stworzony we współpracy z Universal McCann Sp. z o.o. Pomysł, tekst, zdjęcia i emocje – jak zwykle moje.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂
~WW
18 sierpnia, 2016Cześć,
Gratuluję zakupu 🙂 Czy nadal buszujesz po Dusseldorfie?
Agnieszka Ptaszyńska
20 sierpnia, 2016Nie nie – to był jednorazowy wypad.
~WW
18 sierpnia, 2016Cześć,
Gratuluję zakupu 🙂 Czy nadal buszujesz po Dusseldorfie?
Agnieszka Ptaszyńska
20 sierpnia, 2016Nie nie – to był jednorazowy wypad.