Jechaliśmy z Probarku Małego przecudowną drogą przez las. Asfaltówki są tu wszędzie, wąskie i z drzewami wyrastającymi prosto z pobocza. Ale nie jest to duży problem, bo zwykle nie ma potrzeby jechać po jednej stronie drogi – prędzej spotka się jelenia (prawdziwego, nie za kierownicą innego auta). Dojechaliśmy do Gałkowa. Z oddali majaczyła przepiękna drewniana willa, marzyliśmy, by właśnie tu była restauracja Potocki do której zmierzaliśmy. Dwór Łowczego pierwotnie stał w Sztynorcie i należał do hrabiego Heinricha Lehndorffa, który zaangażowawszy się w nieudany zamach w Wilczym Dole na niemiłościwie panującego Adolfa, został stracony przez rozstrzelanie. Lata wojny doprowadziły budynek do ruiny. W 2004 roku Aleksander Potocki uzyskał zgodę konserwatora zabytków na przeniesienie willi do swojej posiadłości do Gałkowa. Pierwsi goście zostali przyjęci w 2007 roku, a w końcówce 2016 dotarliśmy tam my.
Jak było?
Zmierzch zapadł trzy minuty po naszym wejściu, był pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, w obszernej sali nie było gości. W rogu strzelało wilgotne drewno w kominku, miejscowy kot wskazał nam dużym susem najlepszy stolik. Blisko ognia, oczywiście.
Restauracja Potocki + kuchnia.
Znani z nas miłośnicy dzikiego ptactwa na talerzu, więc zamówiliśmy oczywiście kaczkę pieczoną z jabłkami, żurawiną i buraczkami, oraz szaszłyki baranie z pieczonymi ziemniaczkami. Przed daniami głównym spróbowaliśmy halloumi z tymiankiem i chilli, zupę pomidorową pani Alinki oraz rosół z makaronem własnej roboty. Deserowo pochłonęliśmy babeczki z karmelem i serek mascarpone z musem truskawkowym, owocami i czekoladą. Ponieważ nie mieliśmy już głodu wcale, to pierogi ruskie zabraliśmy na wynos.
Wrażenia.
Wszystko było obłędnie dobre, świeże, doprawione.
Sania szalał w kąciku dla dzieci, o wiele bogatszym niż kredki i kolorowanki. W łazience (damskiej ofkors) znalazło się miejsce na obszerny przewijak.
W willi są również pokoje gościnne, totalnie nie wiemy w jakiej jakości, ale patrząc na właściciela i restaurację spodziewałabym się przytulnych kątów myśliwskich.
Życzylibyśmy sobie i Wam zawsze w podróży trafiać w tak wyjątkowe miejsca.
W okolicy warto się przespać w Kordaki, mały apartament lub Kordaki, duży apartament. Inna polecana restauracja to Oberża pod Psem w Kadzidłowie. Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca rodzina.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?