Kiedy w mojej głowie zaczął kiełkować pomysł samotnych, krótkich wypadów w Europę wiedziałam, że wybiorę model grand tour, czyli pójdę w karmienie duszy sztuką. W listopadzie odwiedziłam Rzym, jednak olbrzymie kolejki do popularnych muzeów skutecznie odwiodły mnie od przemierzania bogatych w dorobek świata sal. Odwiedziłam jedynie Galerię Barberini-Corsini, bogatą w piękno, ale nie obleganą przez turystów. Kiedy zdecydowałam się wybrać do stolicy Hiszpanii, wiedziałam, że priorytetem są muzea w Madrycie. By jednak nie trwonić czasu, bilety do trzech upatrzonych galerii kupiłam jeszcze w Warszawie przez stronę Musement.
Zobacz też: 8 miejsc na Costa Bravie, które skradły mi serce
Muzea w Madrycie – Prado
To było moje ogromniaste marzenie! Nie lubię molochów w żadnym wydaniu, jestem raczej fanką zarówno niewielkich ludzkich grup, prowincjonalnych miast, jak również kameralnych muzeów, w których mogę bez presji kontemplować nietuzinkowe dzieła bez wrażenia, że stoję w kolejce po karpia. Jednak jest parę płócien, dla których zapominam o wszystkich niedogodnościach i właśnie takie kolekcje zgromadzone są w Prado. Stała ekspozycje to 102 sale (sto dwie!). tylko wariat zdecydowałby się na zobaczenie wszystkich na raz. Albo profesor Miziołek. 🙂 Wybrałam więc z dobrze rozrysowanego planu interesujące mnie nazwiska Dla mnie numerem jeden w Prado jest Diego Velazquez, nadworny malarz króla Filipa IV, tworzący na początku XVII wieku. Portretował w zupełnie wyjątkowy sposób rodzinę królewską, królów, królowe, a najpiękniej infantki. Panny dworskie to flagowy produkt spod jego pędzla. To dzieło wykonał u schyłku życia, z pozoru to jedynie portret infantki Małgorzaty Teresy i dworu, ale przebija z niego wielopłaszczyznowy symbolizm i ciekawe wątki. Obraz ma charakter fotografii sytuacyjnej – takiego trochę backstage’u. Jest tu nie tylko królewska córa, ale również sam malarz, para królewska, zaaferowane dwórki, karlice. Stojący przed sztalugą artysta zerka w stronę “obiektywu”. Oprócz Las Meninas, w Prado jest cała ogromna kolekcja dostojnych obrazów Velazqueza.Goya w Prado
Drugim, a pewnie dla większości miłośników sztuki pierwszym bohaterem Prado jest Francisco Goya. Jest chyba najbardziej znanym hiszpańskim malarzem, grafikiem, rysownikiem. Tworzył na przełomie XVIII i XIX wieku, wrzuca się go do szufladki romantyzmu. Malował na dworze Burbonów, scenki rodzajowe i portrety. Był trochę skandalistą. Jego dwa obrazy – Maja ubrana i Maja naga, a szczególnie ta druga to jedno z pierwszych aktów spoza rejonu mitologii. W Prado jest również El Greco (ale on też jest w Siedlcach, dla bardzo spragnionych), jest Rubens, Tycjan, Tintoretto i inni. Są kolekcje flamandzkie, niemieckie, holenderskie i rzeźby. Kolejka do kasy biletowej jest ogromna. Jak po pączki na Wawelberga w tłusty czwartek. Dlatego koniecznie kupcie bilet wcześniej przez mój ulubiony system rezerwacji. Jeśli chcecie zobaczyć całe Prado przeznaczcie sobie cały dzień. W muzeum jest genialny sklep, w którym można się ubrać, wyżywić i udekorować wnętrza. Printy z dzieł są nie tylko na magnesikach, ale i koszulkach, bluzach, talerzykach, zeszytach i skarpetkach.Muzea w Madrycie – Muzeum Thyssen-Bornemiasza
To niepozorne muzeum jest wyborem idealnym dla romantycznego snucia się między dziełami. O 10 nie było natłoku ludzi, ale przy wyjściu o 12:00 już widziałam lekki tłumek kłębiący się przy kasie. W muzeum zgromadzone są kolekcje sztuki barona Heinricha Thyssena-Bornemiszy i jego syna Hansa Heinricha Thyssena-Bornemiszy, między innymi: Tycjan, Giovanni Battista Pittoni, Francisco Goya, Vincent van Gogh, Camille Pissarro. Ja mam oczywiście swój własny system wartości i upodobania. I tak nie przejdźcie obojętnie obok następujących dzieł. Zaczyna się jak pierwszy wykład Historii sztuki nowożytnej powszechnej. Od włoskich, renesansowych, lekkich, kolorowych i misternych scen biblijnych. I idziemy przez mniej znane dzieła bardzo znanych postaci. To co się rzuca w oczy, to ogromna sympatia kolekcjonerów do sztuki spod rosyjskich pędzli. Wassily Kandinski ma silne lobby. Dużo też jest Joana Miro, katalońskiego malarza, rzeźbiarza i ceramika. Surrealisty. Absolutnie przepadniecie w tutejszym sklepiku muzealnym. Takie cuda są autentycznie niespotykane. Ja teraz już wiem, że muszę stu eurowy zapas hajsu na gry, puzzle, książki, rajstopy i podstawki na stół. Bardzo miła jest również kawiarnia w muzeum.Muzea w Madrycie – Muzeum Królowej Zofii
To najbardziej zajmujące i wyczerpujące muzeum, bo każda z wystaw jest zalążkiem totalnym do kolejnych poszukiwań, zgłębiania tematu i rozwoju. Ogromnie mi się podoba, że królowa objęła patronat nad XX wiekiem, tematem żywym, trudnym i kontrowersyjnym. Są instalacje mocno współczesne graniczące z olbrzymim znakiem zapytania w głowie i koniecznością poznania kontekstu, by zrozumieć. Wspaniałe jest podsumowanie hiszpańskich działań na Biennale Sztuki w Wenecji. Te targi pozwalają odkryć co siedzi w duszy artystów na całym świecie. I są wspaniałą okazją do poszukiwania swoich upodobań. U Królowej największym atutem jest ogromna kolekcja dzieł Picassa. Ekspozycja jest bardzo jasna i przyjemnie uwypuklająca atuty sztuki współczesnej. Dobrym tematem, szeroko pokazanym jest rewolucja seksualna w Hiszpanii, która przebiegała późno, ale w bardzo bujny sposób. Podobało mi się, iż nie ma tu próby wytrychu gwiazdami – w sam proces mocno zaangażowani byli znani na całym świecie – Pedro Almodovar, Penelope Cruz, czy Javier Bardem. Ekspozycja w Muzeum Królowej Zofii jest jednak od ludu. Te trzy placówki to takie totalne must see w Madrycie. Koniecznie miejcie na uwadze kolejki i jeśli nie chcecie tracić czasu – kupcie wcześniej bilety. Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca rodzina. Zobacz też: Road trip po Andaluzji. Wersja z niemowlakiemMagdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?