Jak gdzieś jedziemy to bardzo często najpierw znajdujemy zadowalające nas miejsce do spania, a dopiero potem rozważamy okolicę. Puszcza nam się śniła od dawna, ale ponownie, podobnie jak w przypadku choćby Krynicy Morskiej, nie jest to miejsce do którego odważylibyśmy się przyjechać w lipcu czy sierpniu. Cenimy sobie takie miejsca nie w szczycie sezonu, by widzieć odrobinę przyrody, i nie musieć rezerwować stolika w restauracji. Białowieża jest dla nas bogata, bo znaleźliśmy dwa miejsca, w których koniecznie chcemy zanocować. Pierwsze, saloniki Carskie na starej stacji kolejowej, to nasze marzenie zimowe, w głębokim śniegu i w składzie uwzględniającym Eduarda. Drugie, Białowieskie Sioło to skansen-osada parę kilometrów przed Białowieżą. Mogę sobie wyobrazić, że w wakacje jest tam gęsto, ale połowa kwietnia okazała się być prawie pusta.
Zobacz też: Puszcza Białowieska: zwiedzanie pradawnego lasu
Budy to wieś na naturalnej polanie, razem z pobliskimi Teremiskami i Pogorzelcami tworzyły zaplecze Puszczy, w których zajmowano się przemysłem leśnym, powstały w XVIII w. W czasie I wojny światowej mieszkańcy opuścili domy, by ruszyć za wycofującą się armią carską. Wrócili w 1918r. i odbudowali spalone gospodarstwa. W 1941r. Niemcy wysiedlili i spalili wsie wewnątrz puszczy. Ludzie wrócili i ponownie odbudowali swoje budzkie życie. Wsie wciąż mają układ szeregowy, wzdłuż głównej drogi. Wiele wcześniej użytkowanych pól obecnie leży odłogiem i następuję ponowny proces zarastania.
Białowieskie Sioło.
Buda to typ półziemianki z otwartym paleniskiem. Obiekty w skansenie Białowieskie Sioło to typowe ludowe budownictwo z przedpola Puszczy. Białowieskie Sioło to pensjonat mieszczący się w paru starych, ale odnowionych chatach. W sumie może się tu zmieścić nawet 80 osób. Poza miejscami do spania jest Karczma Osocznika (klik w recenzję) i skansen. Wszystko ciągnie się wokół alejki, sprawiającej wrażenie osobnej wsi. Malowane domy, każdy na inny kolor noszą imiona ważnych dla wsi osób. Werandy z ławami sprzyjają odpoczynkowi i wsłuchaniu się w ciszę. Do dyspozycji gości jest ruska bania. My tym razem by z moją mamą zdecydowaliśmy się na opcję „apartament”, czyli dwa pokoje połączone ze sobą – jeden przechodni pełniący funkcję saloniku z rozkładaną wersalką, oraz sypialnia z bardzo wygodnymi łóżkami i prawdziwymi pierzastymi poduchami. Wszystko urządzone jest w tradycyjnym klimacie. Łazienka swobodna pod względem wielkości. W każdym domku są po trzy pokoje, nad nami było poddasze i, na szczęście, bardzo cisi goście .-). Na wyposażeniu pokoju jest czajnik, podstawowe sztućce i herbata na sznurku. Mieliśmy do dyspozycji łóżeczko dziecięce.
Śniadania na bogato są od 8 do 10 w karczmie na końcu osady, przy skansenie. Można nabrać sił, jest wiele wędlin i pasztety robione na miejscu, warzywa, sery, płatki, jajecznice lub/i racuchy. Kawa z ekspresu dodatkowo płatna.
Białowieskie Sioło to idealne miejsce dla ceniących sobie wypoczynek w ciszy, z dala od zasięgu sieci komórkowej. Wi-fi nie działało nam, ale podobno trwają prace nad usprawnieniem tego mankamentu.
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina. Zobacz też inne artykuły o Podlasiu.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?