Święto Wina w Mołdawii krążyło za nami od lat. Ciągle jednak nie byliśmy przekonani do przyjazdu w październiku, wiedząc co się dzieje w marcu. Błoto, szaruga, deszcz. Tego się baliśmy. W tym roku jednak koleje życia potoczyły się niespodziewanie i na zaproszenie organizacji Wine of Moldova zawitaliśmy w znane nam progi, ale od zupełnie innej strony.
Święto Wina w Mołdawii.
Dwudniowa impreza winiarska odbywa się w Kiszyniowie od 13 lat. W pierwszej połowie października, przez dwa dni na głównej ulicy w Kiszyniowie wystawia się blisko pięćdziesięciu producentów dionizyjskiego trunku. Bilet upoważniający do degustacji 21 z nich ma bardzo symboliczną cenę, odpowiednik 7 dolarów. Przez dwa dni można podchodzić, rozmawiać, próbować, dopytywać. Nie łudzę się, że ktoś nam nalewa co ma najlepszego, samemu trudno byłoby się połapać w tych smakach, do kieliszków trafiają raczej wina stołowe. Odbiera się jeden (plastikowy) kieliszek i krąży między stanowiskami.
Na placu są również wystawcy z jedzeniem. Mięso i warzywa z ognia, lokalne specjały, słodycze. Można też kupić miód, cukierki Bucuria, folkowe stroje, ręcznie robione mydła. Z olbrzymiej sceny przygrywają znane w kraju zespoły. Prawdziwe święto życia.
Tradycja zakończenia procesu fermentacji jest znanym na świecie momentem świętowania. Wino jest najważniejszym towarem eksportowym Mołdawii, narodowym dobrem. I jest się czym chwalić. Wino robi tu każdy, kto ma kawałek ziemi. Nawet kształt kraju na mapie przypomina kiść.
Świętuje nie tylko Kiszyniów. W okolicznych winiarniach również tętni życie towarzyskie. Spotkania, warsztaty, degustacje, to wszystko zachęca i zaprasza. A winnice w Mołdawii są bardzo zróżnicowane. Od niewielkich lokalnych producentów, przez przemyślane faktorie z zapleczem noclegowym i spa, po podziemne miasta z wielokilometrowymi korytarzami pachnącymi winem, po których jeździ się spalinowymi busami. W jednej z nich wiele lat temu zgubił się na dwa dni Gagarin. My odwiedziliśmy Asconi, Milesti Mici, Migdal-P, Castel Mimi, Chateau Vartely, Et Cetera i Purcari. Wszystkie znajdują się w pobliżu Kiszyniowa, można wybrać się do jednej z nich bladym świtem, by w południe już wrócić na plac.
Święto Wina w Mołdawii jest doskonałym pretekstem by przyjechać do trochę zapomnianego kraju w Europie, który zasługuje na wielką uwagę. Jego olbrzymie dziedzictwo kryje się również w kuchni, klasztorach, lasach i pofalowanym dnie Morza Sarmackiego.
Przyjeżdżajcie!
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina. Więcej tekstów o Mołdawii znajdziecie tutaj.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?