Są takie miejsca na świecie, do których chętnie chciałoby się wrócić. Są też takie, z których nigdy nie chciałoby się wyjeżdżać. Biorąc w inwentarzu miliony przepracowanych godzin w polu, obróbkę winogron i całą produkcję wina, obsługę gości hotelowych, i robotę w kuchni. Proszę państwa, oto Et Cetera. Nawet gdybym miała na kanapie z tym widokiem siedzieć pięć minut dziennie, byłoby warto. Mogłabym przecież zerkać znacznie częściej.
Zobacz też: Święto Wina w Mołdawii
Et Cetera.
To już jest taki mołdawski koniec świata. Crocmaz w rejonie Stefan Voda, to południowo-wschodni kraniec Mołdawii, za 20 km jest już zatoka Morza Czarnego. Do Kiszyniowa kilometrów jest 118, ale widoki, które towarzyszą po drodze, przywodzą na myśl najpiękniejsze obrazki z Toskanii i Moraw. Choć do Et Cetera można też dolecieć samolotem osobowym. (Nieźle, co?).
Panuje tu sielska, ale nowoczesna atmosfera. Aleksander i Olga Luchianov uprawiają winogrona od 2003 r. Swoje doświadczenie zdobyli podczas podróży w winiarskie regiony na świecie. Zachwyciło mnie to, że chyba jako jedyni z tych, których podczas naszego winetour na zaproszenie Wine of Moldova odwiedziliśmy, zrobili analizę gleby i zdecydowali się na uprawę tych szczepów, które pod nią podchodzą.
Widzą co robią, już pierwsze wypuszczone wino przyniosło medal na lokalnym konkursie. Wino produkowane w Et Cetera jest organiczne, bez ulepszaczy, czyste i wspaniałe. To lokalny biznes, uprawiany na polu o wielkości 27 ha. Z czerwonych win robione są: najbardziej Merlot, potem Cabernet Franc, Feteasca Neagra, Saperavi, Carmenere, Syrah i Malbeck. Białe: Chardonnay, Sauvignon Blanc oraz Viogner. Jak widać nie wszystkie się spotykają z tym, co sadzą w innych mołdawskich winnicach, jak Asconi, Milesti czy Mimi. Brawa za analizę!
Przyległości.
W Et Cetera jest restauracja z doskonałym jedzeniem. Tutejsze placinty okazały się być bardziej bułgarskie niż mołdawskie. Absolutnie tłuściutkie, w moim ulubionym wydaniu. Są też miejsca noclegowe. Nowoczesna stodoła, w której znajduje się sześć apartamentów – pokoi. Ten spokój i odpoczynek wynika z tego, iż są tu strefy – przed budynkiem jest trawnik, taki inny niż w całej reszcie kraju, bo nawet gdy jest mokro, to nie dokucza czarnoziem. Po prostu nawieziono tu masę ziemi, która nie jest problematyczna. Za trawnikiem są już tylko hektary. Cała kuchnia, jest w głębi, z tyłu. Więc bajecznie się tu oddycha. Ida wcale nie chciała wracać, raczkowanie po trawniku i kamieniach bardzo jej odpowiadało.
Przy winnicy właśnie wykańczają basen (jeden dla dużych, drugi dla małych) na drewnianym tarasie. Jest też plac zabaw. Rodzinne wakacje jak się patrzy!
Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Zobacz też: Mołdawia: waluta, ceny, transport i atrakcje. Czyli wszystko w jednym
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?