Szczególnie zimą, bardzo, ale to bardzo cenimy sobie hotele z dobrą ofertą gastronomiczną. Nawet zaprawieni w boju podróżnicy nie lubią rozbierać i ubierać marudnych popołudniami parolatków. My na szczęście mamy szczęście, lub potrafimy zrobić dobry research. Wrzeszcz od dawna był na liście moich gdańskich marzeń, cieszę się więc, że udało nam się nocować w hotelu zorganizowanym w starej willi, w której działa restauracja Villa Eva. Miejsce, które mogłoby być równie dobrze gdzieś w toskańskiej winnicy, gdzie panuje spokojna, rodzinna atmosfera.
Zobacz też: Gdańsk: atrakcje na długi weekend. Jak zwiedzaliśmy Trójmiasto w 4 dni.
Restauracja Villa Eva.
Jeśli będziecie kiedyś z dziećmi szli przez Mierzeję Wiślaną na piechotę, jeszcze zimą, to bądźcie gotowi, że nabędą oni wielkiego głoda. Normalnie Sania zjada gęste z zupy i coś z drugiego, Ida bardziej poznaje niesamowite konsystencje kolejnych produktów, poprzez precyzyjne zgniatanie ich w ręku. Jednak gdy na stół w Villa Eva wjechał rosół, dzieci rzuciły się na niego i zaczęły zajadać, na koniec Sania przychylił talerz i wypił resztkę. Mogę jedynie pogratulować kucharzowi, wczoraj robiłam rosół i kręcąc nosem zjadł pół talerza. Idzie na szczęście ta miłość została.
Sania bardzo lubi “płaskie” kotlety, więc wzięliśmy porcję z dziecięcego menu z frytkami. Nie unikam czegoś co jest uznawane za fastfood jak ognia, głównie dlatego, że w domu zwykle na obiad jemy kaszę z warzywami, pieczone ryby i duszone cielęciny, więc jak raz na ruski rok dzieci zjedzą coś smażonego, nic im nie będzie. A tu wszystko było jak u mojej babci, która była mistrzynią kotleta.
Ja za to zamówiłam krewetki. Idealne krewetki, ostre, doprawione, mięciutkie. Sos totalnie mnie zachwycił, dokładnie go wyjadłam maczając chleb.
Zwieńczeniem (choć na szybko, bo Ida postanowiłam wejść pięćdziesiąt razy na drugie piętro i z powrotem) była pascha. To ciasto z twarogu i utartych masła z żółtkiem. Są rodzynki, orzechy, jest skórka pomarańczowa. Tu jeszcze polewa czekoladowa i obłędny spód. Tradycyjnie oczywiście podaje się go na Wielkanoc, ale ja nie mam nic przeciwko, by świętować paschą cały rok.
Villa Eva to też hotel, w którym spaliśmy. Naszą recenzję znajdziecie tutaj.
Wybrzeżem województwa pomorskiego idziemy we współpracy z PROT. Artykuł początkowo ukazał się na blogu Podróżująca Rodzina.
Magdalena Dziadosz, mama Saszy i Idy. W teorii archeolożka śródziemnomorska i muzealniczka, skrzętnie wykorzystująca wiedzę zdobytą na studiach w swojej pisarskiej pasji. W praktyce właścicielka firmy zajmującej się komunikacją i PR-em. Dużo pisze na różne tematy. Uwielbia podróże, najbardziej te blisko natury: długodystansowe spacery oraz wycieczki górskie. Ale doceni też wieczór na szpilkach w wiedeńskiej operze.
Co myślisz?