Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Luty w słońcu pustyni

Minął drugi zimowy miesiąc 2016 roku. Zimy w nim mieliśmy jak na lekarstwo, ale o dziwo większość z nas się z tego powodu cieszyła. Bywały dni, gdy z radością wychodziłam z kawą do miasta i spacerowałam po swoim Krakowie.

Moim, ale już niedługo. W moim niepodróżniczym życiu szykują się duże zmiany. Ostatnie półtora roku przeżyłam w centrum dużego miasta. A niecały tydzień temu poinformowałam właściciela mojego mieszkania, że marzec będzie miesiącem ostatnim. Zaraz po Wielkanocy zwijam swoje manatki i zaczynam szukać nowego miejsca zamieszkania. Gdzie? W Rabce Zdrój. Tak tak – przeprowadzam się w Beskidy. Propagowana tu przeze mnie idea wolnego podróżowania (Slow Travel) zyskuje nowe znaczenie – będę powoli zwiedzać miejsce, w którym nigdy wcześniej nie mieszkałam, ale w którym kilkukrotnie bywałam jako turystka.

Luty podróżniczo 

Tymczasem luty w większości przepłynął spokojnie. Z dnia na dzień moje oczy coraz bardziej nienawidziły monitora komputera i marzyły o wyjazdach offline. Doczekały się go dopiero 27 lutego, kiedy wraz z Piotrem polecieliśmy do Izraela, by zrealizować pomysł #urodzinynapustyni.

O co chodzi? Oczywiście o urodziny. I o to, by odbywały się na pustyni. Urodziłam się 29 lutego. Tak! Mam urodziny co 4 lata. Z tego powodu zawsze staram się, by były one epickie. Tym razem postanowiliśmy, że przez tydzień będziemy trekkingować po pustyni Negew na południu Izraela. Piszę do was ten wpis z samolotu z Ovdy do Krakowa. Już mamy pustynny tydzień za sobą i szczęśliwie mogę powiedzieć, że się udał. Było wyjątkowo, o czym w następnych notkach.

 

Luty blogowy

Jeśli chodzi o pisanie bloga, luty był intensywny. Pojawiło się 7 nowych artykułów, z których najchętniej czytaliście ten o 10 miejscach w Polsce, które zostały świetnie opisane w 2015 roku w polskiej blogosferze. Jednak mój ulubiony tekst jest zupełnie inny. To Kreta – opowieść o dobrej kuchni. Włożyłam w niego serce i więcej wysiłku, niż w większość artykułów. Jeśli jeszcze go nie czytaliście, to bardzo polecam.

No i w końcu – w lutym odbywał się pierwszy etap konkursu na blog roku. Oj, kosztował mnie wiele zdrowia. Piotr powiedział, że gdyby wiedział, jak się tym będę przejmować, to nigdy nie pozwoliłby mi startować. Niestety nie udało się, ale bardzo wam dziękuję za wsparcie. Wspaniale było czytać wasze słowa wsparcia!

 

Plany na marzec

A w marcu? Jeszcze w tym tygodniu jadę do Berlina na targi turystyczne. Dobrze zagadujecie – nie chce mi się. Jestem jednak umówiona na kilka fajnych spotkań, więc jechać pojadę.

Kolejny tydzień posiedzę w Krakowie, a potem skoczę na weekend do Rabki Zdrój. Z dwóch powodów – po pierwsze chcemy pooglądać mieszkania na wynajem. Po drugie – rozpoczniemy też poznawanie okolicy. Pewnie wybierzemy się na jakąś górkę, przejdziemy się po miejscowości, ja obczaję kawiarnię, w której przez najbliższe lata będę pracować (taka ze mnie hipsterka) – generalnie zbadamy teren.

Końcówka marca to Wielkanoc w moim rodzinnym Lesznie, z którego jadę bezpośrednio na Śląsk. Blog w tym roku będzie w dużej mierze poświęcony właśnie województwu śląskiemu. Tamtejsza regionalna organizacja turystyczna, z którą się przyjaźnię, pomogła mi w organizacji wyjazdu, więc ponownie – w duchu maksymy „Nie nazywaj się podróżnikiem, jeśli nie poznałeś własnego kraju” poznamy nasz kraj. Może uda mi się z wami tam spotkać? Chętnie was poznam przy lokalnym piwie. 🙂

 

Moje lutowe topy!

Najlepsza sztuka teatralnaHamlet Krzysztofa Garbaczewskiego w Teatrze Starym w Krakowie. Pomimo wielu negatywnych opinii, jakie słyszałam o sztuce, bardzo mi się podobało nietypowe podejście do dzieła i gra kamerą. Z czystym sumieniem polecam.

Najlepszy filmYossi reż. Eytan Fox. Film izraelski obejrzałam właśnie w Izraelu. Opowieść o trzydziestokilkuletnim lekarzu, który zmaga się z wyobcowaniem spowodowanym jego homoseksualizmem. Akcja dzieje się głównie w Ejlacie, więc oglądając film zachwycałam się „tu wczoraj byliśmy”, „tu jedliśmy”, „tędy jechaliśmy”. Uwielbiam takie odwołania!

Najlepsza wystawa – W końcu! Po roku istnienia wreszcie poszłam w Krakowie do Cricoteki czyli ośrodka dokumentacji sztuki Tadeusza Kantora. To niesamowite, że mamy tak wielkiego, uznanego na całym świecie twórcę, o którym wiemy tak niewiele. Nie było o nim w szkole, niewiele na studiach, w telewizji przewijał się co najwyżej późnymi godzinami na TVP Kulturze. W Cricotece, której siedziba zresztą jest najpiękniejszym budynkiem w Polsce, spędziłam kilka godzin i planuję spędzić kilka więcej. Dużo do zobaczenia.

Najlepszy szlak – no mam problem. Zrobiliśmy w Izraelu 4 szlaki i nie mam pomysłu, który jest najlepszy. Ale chyba zdecyduję się postawić na przejście Czerwonego kanionu 25 km od Ejlatu. Jeśli tam polecicie, to pamiętajcie o nim!

Najlepszy nocleg – The Green Backpackers Hostel w Mitzpe Ramon. W lutym nie spałam w wielu miejscach – ot 3 hostele i 1 hotel. Ale nawet gdyby było ich 30 to i tak najlepszym byłby prawdopodobnie The Green Backpackers. Hostel ma idealną wielkość, tak że wszyscy goście siedzą razem w salonie i się integrują. Znajduje się niemal na samym skraju makteszu Ramon – jeszcze z ciepłą kawą można podejść do miejsca widokowego i sączyć ulubiony napój obserwując najpiękniejsze miejsce świata. Jeśli myślicie o wycieczce do Izraela – koniecznie się tu zatrzymajcie. Jeśli nie myślicie, to przejrzyjcie wpis o makteszu i zacznijcie szukać tanich biletów. Miejsce idealne.

Najlepsza restauracjaPod Niebieniem w Poznaniu. Znakomita interpretacja kuchni wielkopolskiej. Jadłam tam cudowny burger z kaczki w wielkopolskiej pyzie (klusce na parze). Bardzo wszystkim polecam! Przy okazji uświadomiłam sobie, że w lutym aż 20 razy byłam w restauracjach, kawiarniach i pubach. No tak… Na ciuchach i rzeczach do domu oszczędzam, ale na wychodzeniu na miasto nie potrafię.

Najlepszy alkohol – hmm… zdaje się, że luty upłynął pod znakiem piwa. Postawię więc na piwo śliwkowe z browaru restauracyjnego Stara Zajezdnia w Krakowie. Pychota!

Najlepsza potrawa – wspomniany wyżej kaczy burger. Naprawdę! Wielkopolanka poleca!

 

I wreszcie MIEJSCE MIESIĄCA

Chciałam spędzić urodziny w swoim ukochanym miejscu i tak też zrobiłam. Dlatego miejscem miesiąca i niezmiennie jednym z ulubionych miejsc mojego życia pozostaje Mitzpe Ramon i widok na leżący u stóp miasta maktesz. Jeśli jeszcze o nim nie słyszeliście, to poczytajcie, lub chociaż obejrzyjcie zdjęcia tutaj. A ja zapewniam – żadna wycieczka do Izraela nie może być uznana za ukończoną, bez odwiedzenia tego miejsca. Wymiata!

Exit mobile version