Dwutygodniowe wakacje na Sycylii i wycieczka samochodowa dookoła wyspy dobiegły końca. Udało mi się rozkochać w wyspie moje trzy towarzyszki, a sama odwiedziłam kilka omijanych wcześniej przeze mnie miejsc i odkryłam perełki spoza szlaku. Niech pierwsza powyjazdowa notka będzie relacją z podróży, dzięki której dowiecie się, co zobaczyć na Sycylii i która pomogłaby wam planować wasze własne sycylijskie wakacje.
Odwiedzone miejsca są opatrzone gwiazdkami od * do ***. * oznacza, że dane miejsce „można zobaczyć”, *** że jest obowiązkowe. Informacje praktyczne (te jeszcze bardziej praktyczne, niż cały tekst) umieściłam na końcu artykułu. Linki w tekście prowadzą do notek, które już wcześniej napisałam o danym miejscu i w których znajdziecie więcej informacji na ich temat.
Dzień 1 – Lot do Trapani i wino z Marsali
Sycylia to dla mnie nie nowość. Moje pierwsze wakacje na wyspie miały miejce dwa lata wcześniej. Potem mieszkałam na Sycylii kilka miesięcy, tak że poznałam ją na wylot. Teraz zafundowałam wakacje mojej mamie i jej przyjaciółkom. Byłam przewodniczką. Taką, jak lubię być najbardziej.
Przyleciałyśmy na lotnisko w Trapani popołudniem i bezpośrednio z niego pojechałyśmy do Marsali**. Nie jest tajemnicą, że za miastem Trapani nie przepadam i zdecydowanie wolę jego kuzynkę – Marsalę. Lotnisko mieści się dokładnie w połowie drogi między tymi miastami. Po drodze pokazałam dziewczynom jedno z piękniejszych miejsc na Sycylii – saliny*** – plantacje soli ciągnące się pomiędzy Marsalą i Trapani.
Polecam zwłaszcza urokliwą kawiarnię w miejscu, z którego wypływają promy na starożytną wyspę Mozię.
Z salin było już tylko kilka minut do Marsali**, gdzie zatrzymałyśmy się na noc. Zjadłyśmy swoją pierwszą sycylijską kolację, odbyłyśmy krótki spacer po starówce i zabłądziłyśmy do jednej z wielu tutejszych enotek, by pokosztować wina Marsala. Bawiłyśmy się przy tym przednio.
Dzień 2 – zwiedzanie Marsali i Mazara del Vallo
Następnego dnia wyszłyśmy jeszcze raz na marsalską starówkę, by dokładniej ją zwiedzić. Weszłyśmy do kilku kościołów i muzeum arrasów**, po czym pojechałyśmy w dalszą drogę do Mazary del Vallo. Po drodze zahaczyłyśmy o jedną z wielu okolicznych kantyn. W której napełniłyśmy sobie plastikowe butelki winem. Litr za 1 euro! Tak można żyć.
Napisałam przewodnik po tym wspaniałym sycylijskim regionie. W ciągu pięciu lat sprzedaży został bestsellerem i zebrał opinie najdokładniejszej publikacji po zachodniej części wyspy. Nie tylko po polsku!
Obecnie, z powodu epidemii COVID-19, jego papierowe wznowienie zostało wstrzymane, ale nowa uaktualniona wersja jest już do kupienia w wersji e-booka. Z powodu swojej surowej formy w specjalnej cenie!
Cały zysk ze sprzedaży będzie przeznaczony na druk przewodnika.
Mazara del Vallo***, to moje ulubione miasteczko na zachodniej Sycylii, a jednocześnie takie z największymi wpływami arabskimi. Na wieczór zajechałyśmy do miasteczka Sciacca*, w którym zakosztowałyśmy świeżej rybki w porcie. Po drodze zdołałyśmy jeszcze zajechać do Pogioreale** – jednego z wielu miasteczek doliny Belice, które pod koniec lat sześćdziesiątych zdewastowało paskudne trzęsienie ziemi. Dziś mieszczą się tu wbijające w ziemię ruiny.
Dzień 3 – najładniejsze miasteczka na Sycylii: Caltabellotta i plaże na południu wyspy
Sciacca nas nie powaliła, ale co innego pobliskie miasteczko Caltabellotta***, o którym zresztą nigdy wcześniej nie słyszałam. To maleństwo usytuowane jest na szczycie wzgórza i przytuliło się do wystającej w niebo skały. Jeśli chcecie tu przyjechać na jeden dzień, to do robienia jest niewiele, ale za to jeśli na tydzień, to jest to znakomite miejsce, w którym warto schować się przed światem.
Ten dzień był też plażowy. Odwiedziłyśmy dwie słynne plaże południa wyspy – Eraclea Minoa*, znaną z tego, że plaża dotyka ruiny starożytnego miasta i Scala dei Turchi***, czyli tureckie schody. Dlaczego tureckie? A no dlatego, że miejsce do złudzenia przypomina słynne tureckie Pamukkale. Jest absolutnie przepiękna! Stąd już żabi skok do Agrigento**, w którym zostałyśmy na noc.
Dzień 4 – Agrigento: zwiedzanie UNESCO i starego miasta
Agrigento to dwie rzeczy. Po pierwsze, to właśnie tu się znajduje dolina świątyń UNESCO**, która przyciąga turystów. Niestety mnie zawiodła – po prostu widziałam lepsze. Druga rzecz to stare miasto i ono mnie zafascynowało. Jest niestety bardzo zniszczone, polityka mafijna jest przerażająca, ale szczęściem w tym nieszczęściu jest znakomity street art i kultura alternatywna. Polecam się przejść. Osobny tekst o Agrigento znajdziecie tutaj.
Z Agrigento pojechałyśmy w głąb wyspy do Enny**, którą wieczorem przeszłyśmy i w której zostałyśmy na noc. Enna zachwyciła moją towarzyszkę z powodu widoku, jaki rozpościera się tu na okolicę. Z tarasu miasta po raz pierwszy zobaczyłyśmy Etnę 🙂
Dzień 5 – Interior czyli Enna i mozaiki w Piazza Armerinie
Po śniadaniu ruszyłyśmy dalej do Piazza Armeriny, po drodze zahaczając o miejsca spoza szlaku. Zatrzymałyśmy się nad jeziorem Pergus*, przez które podobno Hades porwał Persefonę. Stąd było blisko do ospałej miejscowości Aidone* i mieszczącego się przy niej parku archeologicznego Morgantina**, które zachwyciło moje towarzyszki. Mnie powalają tutejsze krajobrazy. Kto nie był w sycylijskim interiorze, ten nie był na Sycylii. Widoki z drogi po prostu zwalają z nóg.
Z Morgantiny jedziemy do Piazza Armeriny**, miejscowości bardzo przeze mnie lubianej i do słynnej, mieszczącej się zaraz obok, Villa Romana del Casale***, gdzie zobaczycie najpiękniejsze rzymskie mozaiki na świecie. Podkreślcie sobie to miejsce w notatkach. Byłam już tam dwa razy i chcę więcej i więcej. Z nabożeństwem chodzę po niej na kolanach i spijam widok znakomicie wyłożonych płytek kamiennych. No arcydzieło!
Późnym wieczorem dojechałyśmy do Caltagirone. Odbyłyśmy wieczorny spacer i poszłyśmy spać.
Dzień 6 – Caltagirona i Ragusa: zwiedzanie barokowych miast na Sycylii
Rano na dobre zaczęłyśmy zwiedzać Caltagirone*** – stolicę sycylijskiej ceramiki. Główną atrakcją są 140-stopniowe schody wyłożone ceramicznymi płytkami, ale ja z zachwytem tonęłam w kolejnych sklepach z ceramiką i patrzyłam na ceramiczne zdobienia ulic i mostów.
Jednocześnie było to pierwsze na naszej trasie sycylijskie barokowe miasto UNESCO. W najbliższych dniach czekało nas ich jeszcze kilka. Z Caltagirone pojechałyśmy do małego miasteczka Palazzolo Acreide*, a dalej do Ragusy***, gdzie zwiedzałyśmy Ragusę Iblę i gdzie zostałyśmy na noc.
Dzień 7 – barokowe miasta UNESCO cz. 2: Modica, Sciclia i Noto
Kolejny barokowy dzień. Z Ragusy pojechałyśmy do Modici***, która podobała mi się dużo bardziej, od jej znanej koleżanki. Modica oprócz cudnego baroku, słynie z czekolady. Odwiedziłyśmy więc czekoladowe muzeum* i zrobiłyśmy czekoladowe zakupy.
Popołudnie przeznaczyłyśmy na kolejną pobliską miejscowość – Scicli**, często nazywaną nieznaną perłą. Tak – zgadzam się. Scicli jest przeurocze i, choć kilku turystów się tam znalazło, to dało się tam oddychać typową sycylijską atmosferą, czego niestety o Ragusie Ibli powiedzieć nie można. Wieczorem wylądowałyśmy w – jednak najpiękniejszym barokowym mieście – Noto***. Po krótkim spacerze zdecydowałyśmy się na kolację w tutejszej winnicy.
Dzień 8 – pocztówkowe Marzamemi i zwiedzanie Syrakuz
Po porannym spacerze ruszyłyśmy w dalszą drogę. Uzupełniając zapasy winne w kantynie po drodze, wjechałyśmy do Marzamemi** – pocztówkowej wioski rybackiej, zamienionej na ulubione miejsce spragnionych śródziemnomorskości turystów. Trudno temu miejscu odebrać uroku – jest prawdziwie prześliczne. Jednocześnie jednak drogie i skomercjalizowane. Uciekłyśmy do stolicy regionu – Syrakuz***, gdzie pokazałam paniom stanowisko archeologiczne z uchem Dionizosa*** i starówkę na wyspie Ortygia***.
Dzień 9 – góry Sycylii – nekropolia Pantalica i przejazd pod Etnę
Rano wysłałam moje panie do tutejszych katakumb***, które są najstarszymi chrześcijańskimi katakumbami w Europie, a sama nadrobiłam internety. Pojechałyśmy dalej, do miejsca, w którym wcześniej mnie nie było, a o którym słyszałam całkiem sporo – do nekropolii Pantalica*** i… padłam! Zapiszcie sobie przy tej nazwie trzy wykrzykniki.
Pal licho, że jest to nekropolia sprzed 30 wieków. Tu jest po prostu przepięknie! Pantalica to kanion, w którym można spędzić cały dzień na trekingu i kąpieli w rzece Anapo. My niestety tyle czasu nie miałyśmy i po dwóch godzinach pojechałyśmy dalej. Cel: Linguaglossa* i Etna***. W Linguaglossie rozkoszowałyśmy się sycylijską wsią, kupiłyśmy świeże makarony z nadzieniem na kolację i czułyśmy się znakomicie.
Dzień 10 – wycieczka na Etnę i wąwóz Alcantara
Tego dnia zdecydowałyśmy się na wzięcie wycieczki z biura podróży i podróż na Etnę jeepem. Byłam już po południowej stronie tego niezwykłego wulkanu. Tym razem wybrałam więc odkrywanie jej północnych stoków. Odwiedziłyśmy jaskinie z lawy, odbyłyśmy krótki trekking przy północnych kraterach, a na obiad pojechałyśmy z całą grupą do winnicy w Linguaglossie**. Pamiętajcie, że posiłek w winnicy to absolutny punkt obowiązkowy każdej wycieczki na Sycylii!
Popołudnie spędziliśmy (również w ramach wycieczki) w wąwozie Alcantara*** – jednym z cudów natury Sycylii.
Dzień 11 – Cefalu. Zwiedzanie północnego brzegu Sycylii
Czas pożegnać Etnę i wulkaniczne krajobrazy i jechać dalej. Od tego momentu zaczęłyśmy się spieszyć i oczywiste stało się to, co wcześniej było przewidywane – 2 tygodnie na Sycylię, to za mało. Ścięłyśmy więc wschodni róg wyspy i od razu pognałyśmy na północ. W Capo d’Orlando* poszłyśmy na granitę, a następnie pojechałyśmy na zachód do Cefalu**.
Tragedia! Przynajmniej o tej porze roku. Cefalu było jedynym miejscem na Sycylii, gdzie spotkałyśmy się z tym, czego bałam się strasznie – z tłumem turystów. Pomimo tego, że tutejsza katedra była przyjemna dla oka, to jednak uciekłyśmy stąd w pośpiechu i zaszyłyśmy się w kolejnej niewielkiej i nieturystycznej mieścinie – Lascari*, gdzie miałyśmy szczęście uczestniczyć w lokalnym jarmarku.
Dzień 12 – Palermo: zwiedzanie miasta i katedry w Monreale
Kolejny dzień był w całości poświęcony jednemu punktowi – ukochanemu przeze mnie Palermo***. Zaczęłyśmy trochę z boku, bo od Monreale***, które moje towarzyszki chórem okrzyknęły najbardziej porażającym miejscem na Sycylii. Normańska katedra wypełniona złocistymi mozaikami jest tak piękna, że wbija w ziemię i trudno z niej wyjść. Po przyjeździe do Palermo okazało się, że nie tylko ona. Poszłyśmy zobaczyć kaplicę Capella Palatina*** w Palazzo dei Normani i ona również okazała się znakomita. Słusznie oba punkty zostały w tym roku wpisane na listę UNESCO. Udało nam się dostać mieszkanie w samym centrum, dwa kroki od imprezowej części miasta, więc wieczór spędziłyśmy na drinkowaniu.
Dzień 13 – Palermo i road trip północnym brzegiem wyspy
Plan był prosty: pół dnia w Palermo, drugie pół dnia na dojazd do Paceco – miejsca naszych ostatnich dwóch noclegów. W Palermo odwiedziłyśmy muzeum lalek**, ogród botaniczny (beze mnie) i największą „atrakcję” tego dnia – katakumby kapucynów***. Miejsce w którym spaceruje się pomiędzy 8000 zwłokami! Po-ra-ża-ją-ce! Jedno z najdziwniejszych, najbardziej działających na emocje miejsc, jakie dane mi było odwiedzić. Rozumiecie to – spacerujecie wśród 8000 kościotrupów. Nie tylko kościotrupów – dzięki procesom mumifikacyjnym niektóre ciała dość nieźle się zachowały. Scena horrorowa, być może niemoralna – kwestia do dyskusji.
Z Palermo jechałyśmy dalej na zachód. Zależało mi, by pokazać dziewczynom Scopello***, a stamtąd już prosto do Paceco*, gdzie wynajęłyśmy mieszkanie w agroturystyce w oliwnym gaju. By zakończyć ten wyjazd bajkowo.
Przeczytaj osobny tekst o tym, co zobaczyć w Palermo. Klik!
Dzień 14 – wakacje w Trapani. Agroturystyka, Erice i Monte Cofano
Ostatniego dnia poruszałam się już w pełni po moich terenach, czyli po prowincji Trapani, o której napisałam przewodnik. Zaczęłyśmy od dłuuuuugiego śniadania i degustacji oliwy na farmie, gdzie jednocześnie zrobiłyśmy duże zakupy. Potem pojechałyśmy do Erice*** – miasteczka na wzgórzu, które jest perłą tej części wyspy i obowiązkowym miejscem nawet tygodniowych wycieczek po Sycylii. Po zjechaniu z Erice pokazałam im Bonagię*, gdzie mieści się stara przetwórnia tuńczyka i gdzie opowiedziałam, jak działała, a stamtąd pojechałyśmy do rezerwatu Monte Cofano*** i do wioski w mieszczącej się w górze grocie (Grotta Mangiapanne***). Wieczór spędziłyśmy w Trapani*, które po tak znakomitych dwóch tygodniach, kolejny raz okazało się bardzo przeciętnie widowiskowe.
Sycylia i dwa tygodnie wakacji minęły błyskawicznie. Znacznie dłużej będzie trwało wspominanie wyjazdu, obrabianie zdjęć i pisanie notek o nowo odwiedzonych miejscach. Oj pomysłów dużo.
Być może zainteresuje Cię też:
–> Wycieczka samochodowa po zachodniej Sycylii
–>Wycieczka samochodowa po Emilii Romanii
Jedziesz na Sycylię? Napisałam kilkadziesiąt tekstów na jej temat. Wszystkie znajdziecie tutaj. Popełniłam też przewodnik po zachodniej części wyspy, który możecie kupić na tej stronie.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂