Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

10 moich ulubionych miejsc we Włoszech, które odwiedziłam przez 6 lat prowadzenia bloga

Udało się! Piszę! Od kiedy jestem matką każdy moment, gdy udaje mi się otworzyć Office’a i napisać wam kilka słów, jest na miarę złota. Spójrzcie tylko na częstotliwość pojawiania się postów. Dawniej były trzy tygodniowo. Potem dwa, ale zdecydowanie lepszej jakości. Obecnie udaje mi się napisać jeden/dwa teksty w miesiącu.

Ale mam postanowienie! Na blogu są obecnie 393 teksty. Chcę, by do końca roku było 400!

Dzisiaj, kiedy córka jest u opiekunki, za oknem świeci słońce, a przede mną stoi pyszna kawa, czuję się jakbym wróciła do Włoch. Moich wspaniałych Włoch, o których na blogu jest najwięcej i do których ciągle tak chętnie wracam.

Na Facebooku obiecałam tekst na szóste urodziny bloga. Dzisiaj – spóźniona o dwa miesiące – chcę wam pokazać ciekawe miejsca Włoch. Prezentuję wam 10 moich ulubionych miejsc we Włoszech. Dopisujcie do swoich bucket lists (listy rzeczy do zrobienia).

1. Bolonia! – średniowieczne miasto studentów

To jedyne duże miasto na tej liście i miejsce do którego mam największy sentyment. Byłam tutaj kilkanaście razy, zawsze spacerowałam godzinami po pięknym średniowiecznym centrum i gubiłam się pod kolejnymi portykami.

Bolonia to miasto, które często jest traktowane po macoszemu. Mimo że mamy tam tanie loty, wielu turystów z lotniska od razu jedzie do Florencji. Niesłusznie! Bolonia ma swój niepowtarzalny urok, a jej średniowieczne ulice tętnią studenckim życiem.

Uznawana jest za stolicę włoskiej kuchni – tu znajdują się świetne restauracje i sklepy z lokalną żywnością. Fani sztuki znajdą tu liczne muzea, alternatywni turyści znajdą najlepszy street art we Włoszech, a szukający mocnych wrażeń chętnie się zastanowią, dlaczego do sanktuarium San Luca prowadzą schody pod 666 łukami.

Polecam Bolonię wszystkim i o każdej porze roku! Więcej w dziale: Zwiedzanie Bolonii. 

Najłatwiej samolotem. Z Katowic lata Wizzair, natomiast z Krakowa, Warszawy i Wrocławia dolecicie Ryanairem

Podróżujesz budżetowo? Za 20 euro prześpisz się w niedawno otwartym hostelu We_Bologna. Hostel znajduje się w pobliżu stacji kolejowej, w odległości ok. 20 minut na piechotę od centrum (to jest minus). Hostel jest ekstra! Świetny internet, bardzo wygodne łóżka, kilka przestrzeni wspólnych. Oooolbrzymia kuchnia! Na śniadanie tylko organiczne lokalne produkty, za co mają u mnie olbrzymi plus. Hostel zarezerwujesz tutaj.

2. Matera – miasto, które pokochało Hollywood

Bolonia to środkowo-północne Włochy. Przenieśmy się teraz na południe do małego regionu zwanego Bazylikata. Tu znajduje się miasto, które ukochali filmowcy – Matera.

Być może już ją widzieliście. W ostatnich latach sławę zawdzięcza filmowi Mela Gibsona „Pasja”. Matera to miasto, w którym w starym mieście są sassi, czyli dzielnice pełne przerobionych na mieszkania jaskiń, które były zamieszkiwane od starożytności do lat 50-tych XX wieku. Wtedy sassi zostały masowo wysiedlone. Dziś znajdują się w nich restauracje, hotele, muzea, a niektóre z nich pozostały puste i czekają na lepsze czasy.

Sassi di Matera są niesamowite! Niewątpliwie jest to jedno z najbardziej egzotycznych i nierealnych miejsc, jakie widziałam we Włoszech. Warto tu przyjechać na dwa lub trzy dni przy okazji wycieczki po południowych Włoszech, na przykład po popularnej ostatnio Apulii, z którą Polska odzyskała bardzo dobre połączenia lotnicze.

Więcej o Materze w tekście  Matera – największa atrakcja wycieczki po Apulii

 

Samolotem do Bari z Warszawy, Katowic lub Wrocławia, a następnie wynajętym samochodem lub pociągiem do Matery. Dobrym pomysłem jest włączenie Matery w dłuższą samochodową wycieczkę. Tak zrobiłam ja.

Spałyśmy w wynajętym mieszkaniu Da Zia Titina, z którego byłyśmy bardzo zadowolone. Mieszkanie ma wyjście na olbrzymi taras, z którego rozpościera się widok na sassi. Do samych sassi idzie się dwie minutki. Cena dla 4 osób: 100 euro za noc. Zdecydowałyśmy się na dwie noce. Z perspektywy czasu chętnie zostałabym jeszcze jeden dzień – by pochodzić po parku narodowym i jeszcze bardziej wchłonąć atmosferę miasta.

3. Marettimo – moja ulubiona wyspa we Włoszech

Jak wiecie, mieszkałam kilka miesięcy na Sycylii. O jej zachodniej części napisałam przewodnik, a na wyspę wracałam jeszcze kilka razy i mam nadzieję, że w 2019 roku wrócę znowu. Marettimo administracyjnie należy do Sycylii, choć w rzeczywistości to mała wyspa przy jej zachodnim brzegu. Można się tu dostać wodolotem lub jachtem z Trapani.

Gdy przyjechałam na Marettimo, powiedziałam: tu chciałabym wziąć ślub. Tu chciałabym też przyjechać na tydzień, może nawet dwa tygodnie, by zakosztować slow travel – wolnego podróżowania. Mieszkałabym w małym pensjonacie, jadała śniadania z innymi pensjonariuszami, wieczorem chadzała do rybnej restauracji lub na uliczną fiestę.

A w dzień? W dzień byłabym bardzo aktywna. Na wyspie, prócz urokliwego białego miasteczka, znajduje się wiele pieszych górskich szlaków. Moim marzeniem jest przejście każdego z nich i zbadanie każdej z tutejszych zatoczek. Świetnym pomysłem jest teżpopływanie wokół wyspy łodzią i zaglądanie do jaskiń i na dzikie małe plaże.

Więcej o Marettimo w osobnym tekście o wyspie:„Marettimo Slow Life

Obecnie, gdy zlikwidowali nam połączenia lotnicze z Trapani, najłatwiej polecieć z Wrocławia do Palermo, a następnie pojechać transferem do Trapani. Tam wystarczy wsiąść na prom na Marettimo. UWAGA: Marettimo jest na tyle daleko od Trapani, że nie warto płynąć tam na jeden dzień. Proponuję co najmniej jeden nocleg.

4. Noto – barok, który nie przytłacza

Marettimo to perła przyrodnicza. Tymczasem po drugiej stronie wyspy znajduje się barokowe miasteczko Noto – moje ulubione miasto na Sycylii.

Dolina Noto to miejsce, które pod koniec XVII wieku ucierpiało na skutek potężnego trzęsienia ziemi. Wiele miast wschodniej Sycylii zostało zrównanych z ziemią.
W ramach wielkiej odbudowy powstały miejscowości na całkiem nowym założeniu urbanistycznym.

Dziś Noto, Ragusa czy Modica są doskonałymi miastami barokowymi z majestatycznymi alejami, zwiewnymi kościołami i ozdobnymi kamienicami. Mi szczególnie do gustu przypadło Noto – miasto, które przez większą część roku spokojnie trwa, a przez dwa letnie miesiące tętni turystycznym życiem. Znajdują się tu znakomite restauracje i bary, w tym słynna Cafe Sicilia, o której Netflix nakręcił jeden odcinek Chef’s table.

Więcej o Noto w tekście „Noto się zakochałam

Samolotem linii Wizzair z Warszawy lub Katowic do Katanii, a stamtąd autobusem lub samochodem do Noto. Miasta oddalone są o 90 kilometrów (godzina autostradą).

W Noto polecam pensjonat Il Giardino del Barocco, który mieści się w jednym z licznych barokowych pałaców. Znajduje się tu przyjemny ogród, a śniadanie podawane jest w sali balowej. Możliwe jest też zwiedzanie zabytkowych pomieszczeń

5. Ferrara – włoski Kraków

Wrócimy do Emilii Romanii. Ten często pomijany przez turystów region znany jest z kuchni, motoryzacji i… miast sztuki. Prócz stolicy Bolonii, znajdują się tutaj mozaikowa Rawenna, nadmorskie Rimini, muzyczna Parma, kulinarna Modena i – najpiękniejsza – Ferrara.

Ferrara to miasto, które porównuję z Krakowem. Renesansowe centrum przesiąknięte jest kulturą. Na każdym kroku potykam się o piękne pałace, kościoły i historyczne bary. Wąskie uliczki to oczywiście urokliwa dzielnica żydowska, a park na miejskich murach – niczym nasze planty – służą przechadzkom dookoła centrum.

W Ferrarze do dziś odbywają się świetne wystawy i festiwale, które zawczasu warto sprawdzić i tak zaplanować swój pobyt, by móc na nie zajrzeć. Koniecznie polecam zwiedzić zamek. Olbrzymie lustra pomogą podziwiać przepiękne sklepienia.

O Ferrarze na blogu jest oczywiście osobny tekst: 8 rzeczy, które musisz zrobić w Ferrarze.

 

Samolotem do Bolonii. Z Katowic lata Wizzair, natomiast z Krakowa, Warszawy i Wrocławia Ryanairem. Następnie pociągiem lub wynajętym samochodem. Odległość z Bolonii do Ferrary to 50 km.

Ferrarę odwiedziłam dwukrotnie. Raz spałam w tanim hostelu w centrum miasta, w którym za darmo można dostać rower, którym zwiedzicie miasto. Inne noclegi w Ferrarze znajdziecie tutaj.

6. Północna Garada – tutaj chcielibyśmy zamieszkać!

Na północy Włoch znajdują się trzy duże jeziora: Maggiore, Como i Garda. To ta trzecia – a zwłaszcza jej północna część – skradła mi serce i gdybym miała zamieszkać we Włoszech, wybrałabym właśnie jej północne wybrzeże.

Tu znajduje się kilka turystycznych miasteczek: Riva del Garda, Torbole i Arco. Tutaj turyści przyjeżdżają, by odpocząć w urokliwym kurorcie, ale też zakosztować sportów wodnych, pochodzić po górach i powspinać się na skały. W okolicy znajdują się też świetnie przygotowane szlaki rowerowe i via ferraty.

Okolica ma wszystko – świetną kuchnię, pyszne wina, przepiękne wioski – zarówno te turystyczne, jak i te, które macie tylko dla siebie. I choć w Rivie del Gardzie przez większość roku ciężko postawić stopę, to już w oddalonej od niej o kilka kilometrów Pregasinie spotkamy zaledwie kilkoro piechurów. Północna Garda nie tylko należy do mojego top 10 Włoch. Jest pewnie w top 3!

Więcej o ukochanej północnej Gardzie przeczytacie w aż pięciu tekstach na blogu. Zacznijcie od: „10 najwspanialszych wspomnień znad północnej Gardy„.

Być może najłatwiej będzie wsiąść w samochód i po prostu pojechać nim z domu. Ze Zgorzelca jest tu mniej niż 1000 km. Inną możliwością jest lot do Bergamo lub Treviso i wynajęcie samochodu. Z obu lotnisk przejazd zajmuje ok. 2 godzin. Polecam samochód – to najwygodniejszy transport nad jeziorem.

Nad Gardą spałam w dwóch miejscach. Pierwsze to Hotel Residence Torbole położony nad samym brzegiem jeziora, właśnie w Torbole. Hotel z tych, którym „nie mam nic do zarzucenia”. Zachwyca balkon wychodzący na samą taflę wody i piękne zachody słońca. W niektórych pokojach znajduje się aneks kuchenny, więc można oszczędzić na obiadach.

Drugie sprawdzone miejsce to agroturystyka Acetaia del Balsamico w Cologni. Agroturystyka posiada wspaniały taras z widokiem na całą okolicę, w tym na jezioro. Znajduje się też tu bardzo dobra restauracja serwująca wyrabiane na miejscu produkty, w tym produkowany tutaj ocet balsamiczny. Na tarasie niewielki basen. Bardzo na tak!

7. Caldaro – górska kraina wina

 

Jeszcze bliżej Polski, nieopodal miasta Bolzano, znajduje się niezwykły region winny – Caldaro. Spacerując po tutejszych wioskach trudno się zorientować czy jesteśmy już we Włoszech czy jeszcze w Austrii. Tutejsza architektura, czystość, świetna infrastruktura turystyczna, a także język, którym rozmawiają ze sobą mieszkańcy wskazują na Austrię. Jednak znakomita kuchnia i przede wszystkim – wszechobecne winnice przypominają nam, że to jednak ukochane Włochy.

Niektórzy mówią, że Południowy Tyrol, w którym znajduje się region winny Caldaro, jest zbyt niemiecki. Ja przeciwnie – bardzo go za tę niemieckość lubię. Podoba mi się, że ogrody i szlaki są czyste i zadbane. Że pomiędzy winoroślami mamy ścieżki edukacyjne, którymi możemy spacerować. Że położony został nacisk na ekologiczną energię, ochronę przyrody i organiczne produkty lokalnych rolników. Caldaro odkryłam dopiero w tym roku i z radością będę tam wracać.

Więcej o Caldaro przeczytajcie w tekście „Caldaro: Bezdroża Południowego Tyrolu

Samochodem przez Austrię do Bolzano. Miasteczko Caldaro znajduje się 10 km od stolicy Południowego Tyrolu

Spaliśmy w miasteczku Girlan-Eppan w agroturystyce Lavendelhof. To bardzo przyjemne miejsce, w którym możecie wynająć mieszkania na wakacje. W ogródku jest miejsce na grilla i basen. Dodatkowo płatne śniadanie składa się z produktów właścicieli i okolicznych rolników. Jeśli jednak miałabym polecić, to zdecydujcie się na St. Quirinus, które odwiedziliśmy w czasie wycieczki. Wystrój mieszkań jest nowoczesny, a jak powiedziała właścicielka: w pokojach nie ma obrazów. Są za to wielkie okna i to one – a raczej to co za nimi widać – zdobią pokój. Również tutaj znajduje się basen, a dodatkowo sauna i możliwość wykupienia śniadania.

8. Apeniny Modeny – ukochane włoskie wzgórza

Pewnego dnia siedziałam w Bolonii ze znajomym i opowiadałam, że marzy mi się pochodzić kilka dni po włoskich Apeninach. Odpowiedź była błyskawiczna: hej, zapraszam do siebie!

Jesienią wraz z Piotrem przyjechaliśmy więc w region Apenin Modeny. Przez kilka dni spacerowaliśmy z plecakami od pensjonatu do pensjonatu, kosztowaliśmy wyśmienitej kuchni i spacerowaliśmy po górach, wzgórzach i urokliwych kamiennych wioskach.W jakiś sposób wolę tego typu trekking od chodzenia po dzikich górach. W ten sposób łączę przyjemność wędrowania z poznawaniem lokalnej włoskiej kultury. Mogę odpocząć w barze na kawie lub wejść spontanicznie do niewielkiego, zapomnianego przez masową turystykę, muzeum.

Przepiękne Apeniny Modeny, które o tej porze roku były pełne kolorów i jadalnych kasztanów, dały mi to wszystko i zdecydowanie zasłużyły na miejsce w tym zestawieniu, jak również na uznanie tamtej wycieczki za najlepszą w roku. O tej wspaniałej przygodzie napisałam w tekście „Wędrowałam w krainie kasztanów„.

Samolotem do Bolonii. Z Katowic lata Wizzair, natomiast z Krakowa, Warszawy i Wrocławia Ryanairem. Następnie musimy wejść albo w samochód, albo pociągiem lub autobusem do Vignoli. Przejazd trwa godzinę.

Na szlaku spałam w dwóch miejscach. W gospodarstwie Antica Locanda La Canonica w Montalbano, które okazało się być marzeniem o Włoszech. Pensjonat znajduje się w dawnej parafii księdza w maciupkiej wiosce, z waszego okna rozpościera się widok na wszystkie szczyty okolicy. Kuchnia – oczywiście – wyśmienita.

Drugi nocleg spędziliśmy w Montese, jednym z największych miasteczek okolicy. Hotel Belvedere okazał się być prostym przyzwoitym trzygwiazdkowym obiektem. Jedliśmy zaraz obok w restauracji La Tarazza, która zdobyła wiele kulinarnych nagród i uraczyła nas kolacją znakomitą. No nikt mi nie powie, że gdzieś jest kuchnia lepsza niż emiliańska.

9. Szlak św. Franciszka – włoskie Camino

Dość płynnie od wędrowania przejdę do wędrowania jeszcze dłużej i dalej. Wielu z nas słyszało o słynnym Camino de Santiago w Hiszpanii. To szlak pielgrzymkowy do Santiago di Compostella w hiszpańskiej Galicji. Włosi postanowili stworzyć własny szlak do równie ważnego miejsca – Asyżu i dalej do Rzymu.

Miałam okazję przejść fragmenty szlaku i go uwielbiam. Rozpoczyna się w północnej Toskanii w sanktuarium w Alwernii, przecina wschodnią część regionu, a następnie pięknymi umbrijskimi miasteczkami prowadzi do Asyżu. Stamtąd już na południe do Rzymu. Cała trasa trwa ok. 20 dni, jednak wiele osób kończy swoją przygodę w Asyżu, dokąd można dojść już w 8 dni.

Ta fantastyczna przygoda to połączenie kontemplacji przyrody, zwiedzania pięknych miasteczek środkowych Włoch i medytacja nad życiem i naukami św. Franciszka – mojego ulubionego świętego z chrześcijańskiego panteonu. Na pewno będę chciała wrzucić plecak na plecy i wrócić na szlak – tym razem pokonując całą trasę.

O Szlaku św. Franciszka oczywiście też jest na blogu tekst „Idąc śladami Franciszka„. Tak samo jak o miejscu rozpoczęcia wędrowania – magicznym klasztorze w Alwernii: „Apeniny w Toskanii i historia Alwernii„.

Dojazd do Alwerni, gdzie rozpoczyna się szlak, stanowi nie lada wyzwanie. Ponownie najlepiej lecieć do Bolonii, a następnie pociągiem przejechać do Bibbieny. Stamtąd odchodzą już autobusy do Chiusi della Verna – miejscowości u podnóża sanktuarium.

10. Locorotondo – Najpiękniejsze miasteczko Apulii

Wreszcie wróćmy do Apulii, w której nieopodal słynnego Alberobello znajduje się równie urokliwa miejscowość – Locorotondo. To śnieżnobiałe miasteczko uznawane jest za jedną z najpiękniejszych miejscowości we Włoszech. Ja się zgadzam.

Położone na wzgórzu, pięknie odbija się od jałowego krajobrazu. Wewnątrz starego miastawąskie białe uliczki przyozdobione są donicami z kwiatami. Stoliki małych restauracji czekają na turystów, którzy w środku dnia zwiedzają Alberobello lub pojechali opalać się nad morzem. Co było niezwykłe – mimo że byłyśmy tu w środku sezonu, Locorotondo świeciło pustkami. Z drinkiem w ręce można było odpocząć od tłumów i paskudnego żaru z nieba.

Gdy tam byłam całe centrum ozdobione było dziełami sztuki nowoczesnej. Jednak była to czasowa wystawa, więc niestety nie zobaczycie już tych świetnych instalacji. Ale może teraz jest coś innego? Może lepszego.

O Locorotondo na blogu jest osobny tekst: „Locorotondo – miasteczko do odpoczynku„.

Samolotem do Bari z Warszawy, Katowic lub Wrocławia, a następnie wynajętym samochodem lub autobusem do Locorotondo. Dla nas zwiedzanie Locorotondo było częścią samochodowej wycieczki po Apulii.

Nie można być w Alberobello i Locorotondo i nie spać w trulli! Typowym dla okolicy, okrągłym domku. My wynajęłyśmy mieszkanie w takim na wsi, konkretnie w Trulli Caroli. Prześliczna okolica, cudowny widok z tarasu, sympatyczny właściciel. Z ręką na sercu polecam!

Całkiem szczerze dodam, że do głowy przyszło mi jeszcze kilka miejsc. Między innymi Lecce w Apulii, Vicenza w Veneto, Asyż w Umbrii czy półwysep Sorrento nieopodal Neapolu. Jednak o żadnym z tych miejsc jeszcze nie napisałam na blogu. Jak widać mam listę artykułów, które muszą powstać.  

Edit: Asyż już opisany! Zaglądajcie! Podobnie Vicenza też już się znalazła na blogu. Wygląda na to, że czas na Lecce.

 

A jakie miejsca we Włoszech skradły wasze serca? Które z powyższej listy dodajecie do planów swoich przyszłych wojaży?

Exit mobile version