Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

10 najpopularniejszych momentów 2014 roku (i 5 poza szlakiem)

 

Jest taki zwyczaj w życiu i na blogach, że jak rok się kończy, to robimy podsumowania. Czy było dobrze? Jak było dobrze? Co było źle? I pewnie najważniejsze pytanie: DLACZEGO?

Lubimy w tym liczby. I obrazki. Listy i liściki. Dlatego w tej jednej notce postanowiłam wam przybliżyć mój rok 2014. Poniżej przedstawiam 10 wydarzeń z mojego życia, w formie najczęściej czytanych przez was wpisów (w kolejności chronologicznej) i 5 które czytaliście trochę rzadziej niż miałabym nadzieję, ale które należą do moich ulubionych. Na samym dole listy znajdziecie trochę statystyk o tym ile dni w podróży, jak daleko itp. Wspomnę też o kilku planach na przyszły rok, choć jak zwykle – nie są one zamknięte na ostatni guzik.

1. Do lutego 2014 – seksturystyka backpackerki

Przede wszystkim w tym roku zmienił się znacznie mój sposób podróżowania. Niewiele o tym pisałam na blogu, ale do 2013 roku podróżowanie zawsze u mnie wiązało się z… randkowaniem. Tak! Coś w tym jest, że w podróży poznaje się więcej ludzi, hormony bardziej buzują, okolica jest bardziej romantyczna i z tego powstają różne romanse. Zdarzyło mi się to w Tajlandii, zdarzyło w Turcji, kilkukrotnie we Włoszech. A wszystko ustało… w lutym 2014 roku, bo myślę, że właśnie wtedy poczułam, że moje niezobowiązujące spotykanie się z Piotrem weszło na nowy, lepszy poziom. Napisałam o tym lubiany przez was tekst „Seksturystyka backpackerki – seks, alkohol i adrenalina” – 2040 odsłon.

2. Styczeń/luty – Morze Martwe (Jordania)

W styczniu roku 2014 – już trochę zaangażowana uczuciowo, ale jeszcze nie do końca – wybrałam się z mamą do Jordanii. Nie mogę powiedzieć, że był to najlepszy wyjazd mojego życia. Niestety, ze względu na niedawną operację mamy, postanowiłyśmy być wygodne i wykupiłyśmy zorganizowaną wycieczkę w jednym z czołowych polskich biur podróży.
Wielbłądami mnie nie zaciągniecie na kolejną! Wycieczki, które lubiłam jako nastolatka, dziś okazują się jedną wielką parodią. Traci się czas w hotelach na obrzeżach miast, w europejskich restauracjach i turystycznych sklepach. Do tego kompletnie zero przygody! Ale jednak, przywiozłam stamtąd trochę wiedzy. Powstało kilka tekstów, w tym wasz ulubiony – „Błoto z Morza Martwego – o co właściwie chodzi?” – 263,155 odsłon (!)

3. Styczeń/luty – Petra (Jordania)

Tekst o Morzu Martwym jest najczęściej przez was czytanym, ale zgaduję, że ten o Petrze jest bardziej lubiany. Przeze mnie na pewno, głównie z powodu wspomnień. Jordania mnie nie zachwyciła, ale umieszczoną na liście 7 cudów świata Petrę pokochałam! Jest zdecydowanie najbardziej niezwykłym miejscem, jakie w tym roku odwiedziłam i trzecim na mojej liście najcudowniejszych miejsc, jakie widziałam w ogóle (po Saharze i Wielkim Murze Chińskim). Napisałam o niej pochwalny tekst „Petra jednym z siedmiu cudów świata? Zdecydowanie tak!” – 4782 odsłony

4. Kwiecień – Leszno i pisanie przewodnika

Przez dwa miesiące niewiele się działo. Mieszkałam z rodzicami w Lesznie, gdzie czekałam na lepsze czasy. W marcu pojechałam na targi turystyczne do Berlina, planowałam założyć firmę ekoturystyczną, ale plany mi się posypały. Za to wpadł mi do głowy pomysł, by napisać przewodnik po dość nieźle przeze mnie poznanym Trapani i zachodniej Sycylii.

Znalazłam wydawcę i rzuciłam się w wir pracy. Na początku lipca w sklepach ukazał się mój książkowy debiut „Trapani i zachodnia Sycylia” – 3364 odsłony

5. kwiecień/maj – zachodnia Sycylia (Włochy)

Tak, miałam niezłą wiedzę do napisania tego przewodnika, ale byłam ambitna. Ciągle nie było mnie w wielu miejscach na wyspie, a ja nie wyobrażałam sobie pisać o miejscach, których nie znałam. Wyciągnęłam więc świnkę skarbonkę, zgarnęłam przyjaciółkę i pojechałyśmy na tygodniowy road trip po zachodniej Sycylii. Odwiedzałyśmy tylko te miejsca, w których mnie wcześniej nie było – Alcamo, Salemi czy przepiękną Mazarę del Vallo. Popłynęłyśmy też na wyspę Marettimo, w której się zakochałam. Z wyjazdu na blogu przybyło wiele notek, w tym często czytany praktyczny program podróży „Road Trip po zachodniej Sycylii” – 1364 odsłony

6. Czerwiec – Berlin (Niemcy)

Na początku czerwca zrobiłam sobie przedłużony weekend zaraz za granicą Polski. O nie, przepraszam – to nie do końca tak. Podobnie jak w przypadku Sycylii, do Berlina też pojechałam do pracy. Wraz ze świetnymi blogerkami Ewą i Kamilą pojechałam na study tour do stolicy Niemiec, by wypromować wśród polskich turystów DB Bahn. Wycieczka była przygotowana pod młode blogerskie gusta, a więc była pięknie alternatywna. Nie zwiedzałyśmy zoo, Wyspy Muzeów czy Wieży Telewizyjnej. Za to oglądałyśmy wyśmienity berliński street art, o którym napisałam 3 notki, w tym „Najbardziej rozpoznawalne dzieła berlińskiego street artu” – 3690 odsłon.

Miesiąc później niespodziewanie zaproponowano mi współtworzenie nowego przewodnika po Berlinie, który dziś jest już w księgarniach.

7. Sierpień/wrzesień – Podlasie (Polska)

W tak zwanych miesiącach wakacyjnych wyjechałam do Emilii Romanii zbierać materiały do kolejnego przewodnika (w przygotowaniu) i do Berlina. Oba wyjazdy były bardzo intensywne. Często robiłam z 20 kilometrów dziennie na piechotę i zwiedzałam miejsca, które fascynowały mnie przeciętnie. Miałam ochotę trochę zwolnić. Marzyłam o tygodniu, który mogłabym spędzić romantycznie z połówką i w czasie którego nie przejmowałabym się robieniem notatek do książek. Postawiliśmy na poznanie własnego kraju i na tydzień wybraliśmy się na Podlasie, do tej pory obu nam nieznane. Piotrowi podobało się tak sobie, mi niektóre miejsca BARDZO. Pierwszy tekst o Podlasiu powstał właściwie w autobusie powrotnym do domu. Napisałam wam praktyczny wpis „Podlasie – co zobaczyć, ile wydać, jak się poruszać”. Chyba go potrzebowaliście, bo miał aż 280 000 odsłon

8. Sierpień/wrzesień – Kruszyniany (Polska)

W czasie tego wyjazdu poruszaliśmy się po podlaskich ciekawostkach. Odwiedziliśmy krainę otwartych okiennic, Puszczę Białowieską, Supraśl i tatarskie Kruszyniany. Artykuł o tych ostatnich postanowiłam opublikować na Wszystkich Świętych. Traktował o zwyczajach pochówku tatarskiego i magicznym cmentarzu. „Tatarskie mogiły w Kruszynianach” uzyskały 18 504 odsłony.

9. Listopad – Modra (Słowacja)

Jeszcze nie zdążyliśmy wrócić z Podlasia, a na stronie Polski Bus pojawiły się tanie bilety na Słowację. Szybko zajrzałam do kalendarza i zaproponowałam Piotrkowi wyjazd na jeden z moich ulubionych festiwali świata – Festiwal Otwartych Piwnic w Małych Karpatach. Ponad 160 winnic otwiera wtedy swoje piwniczki i przez dwa dni częstuje przyjezdnych winem. Bardzo zależało mi, by go wypromować w Polsce i nawet się udało. Tekst „Festiwal Otwartych Piwnic czyli słowacka kraina Bachusa” został przeczytany 7743 razy.

10. Listopad/grudzień – Betlejem (Izrael)

Ledwo wróciłam ze Słowacji, przepakowałam się i następnego dnia wylatywałam na moją najbardziej wyczekiwaną tegoroczną wycieczkę – 18 dni w Izraelu. Co sprawiło, że się tam znalazłam? Powiem szczerze, nigdy Izraelem jakoś się bardzo nie interesowałam. Nie ciągnęło mnie do biblijnych miejsc, może trochę interesowała mnie kultura żydowska. Ale na liście marzeń Izrael byłby może na 30 pozycji.

Ale w Bolonii poznałam Izraelkę i tak się polubiłyśmy, że postanowiłam ją odwiedzić. Przyjechałam i zakochałam się w tym kraju. Ciągle czytam kolejne książki o jego trudnej sytuacji politycznej, angażuję się w dyskusjach, oglądam filmy. Ale pokochałam też tamtejsze pustynie, a przede wszystkim olśniewający krater Ramon, o którym jeszcze wam nie napisałam. Właściwie to do tej pory o Izrealu na blogu niewiele – wszak wróciłam z niego niecały miesiąc temu. Pojawił się jednak tekst o podzielonym Betlejem, który przy okazji promuje akcję #blogerzydzieciom. Właśnie dlatego bardzo mnie cieszy, że artykuł „Betlejem. W każdym miejscu na świecie wszyscy jesteśmy dziećmi” miał 3977 odsłon.

Te notki w jakiś sposób stanowią główne punkty mojego roku 2014. One też były przez was szaleńczo czytane, czasem ze względu na ciekawy temat, innym razem z powodu dobrej promocji. Pojawiło się jednak kilka tekstów, które przemknęły przez bloga niezauważenie. Na jego mapie stały się miejscami spoza utartych szlaków, ale w moim sercu zajmują najważniejsze miejsce. Nad nimi siedziałam trochę dłużej, więcej poczytałam, bardziej się nimi przejęłam. Chciałam coś pokazać, wypromować, zwrócić na coś uwagę. Jeśli miałabym wam powiedzieć, które notki z mojego bloga powinniście przeczytać przede wszystkim, to byłyby to właśnie one. Dlatego pozwolę sobie je popromować właśnie teraz. Może a nuż ktoś jeszcze zajrzy.

1. Street art w Bolonii

W Europie stolicą street artu jest Berlin. W Polsce Łódź. A we Włoszech? Niewielu z was pewnie wie, że to Bolonia. O kurcze, ile tam tego jest! Niekoniecznie w ścisłym centrum, gdzie zazwyczaj spacerują turyści. Często mowa tu o obrzeżach miasta. Ale znajdujące się tu murale są olśniewające. Jedne z największych arcydzieł, jakie dane mi było oglądać. Spędziłam pół godziny wpatrzona w rewelacyjne dzieło street artowego artysty Blu, który przedstawił Bolonię, jakby to było tolkienowskie Śródziemie. Tekst „Street Art w Bolonii” przeczytało 426 osób.

2. W której z berlińskich dzielnic powinieneś zarezerwować hotel?

Bardzo długo siedziałam nad tekstem o berlińskich dzielnicach. Spędzając w tym mieście w roku 2014 ponad 2 tygodnie, trochę je przeszłam. Co mnie uderzyło, to fakt, że każda dzielnica miasta jest osobnym mikroświatem. Każda ma swój klimat, swoją atmosferę, swoje ceny i swój stosunek turystów do lokalnych, emigrantów do miejscowych i cen do metra kwadratowego. Postanowiłam napisać notkę „Powiedz mi kim jesteś, a podpowiem Ci, gdzie w Berlinie szukać noclegu”. Świetnie się przy niej bawiłam i naprawdę wam ją polecam. Do tej pory miała 808 odsłon.

3. Poza szlakiem: skarby Pustyni Judzkiej

To jest nowa notka, którą napisałam zaledwie kilka dni temu. Umieszczam ją tu jednak, by zapowiedziała kilka zmian, jakie w 2015 roku chcę wprowadzić na blogu. Po 2 latach blogowania mniej więcej wiem, o co mi chodzi. Wiem, co chcę wam pokazywać, czego chcę was „uczyć” i z czym chcę się kojarzyć. A jest to odpowiedzialne podróżowanie. Szukanie lokalnych doznań, obcowanie z naturą, zwracanie uwagi na ważne ekologicznie i społecznie problemy. Też chcę was wyrwać z parysko-rzymskiego tłoku i zaprosić do miejsc spoza szlaku. Wycieczka na Pustynię Judzką wyrywa was z Jerozolimy, w której nie możecie doczekać się wpuszczenia do grobu Jezusa i zabiera na środek Pustyni Judzkiej, na której samotnie pijecie herbatę z cudnymi widokami na grekokatolickie klasztory. Notka „Poza szlakiem: skarby Pustyni Judzkiej” miała na razie 82 odsłony.

4. Kuchnia Sycylii zachodniej

To nie jest notka poza szlakiem i zgaduję, że w przyszłym roku będzie dość poczytna. Więcej! To jest notka, która powinna być przeczytana przez każdego, kto wybiera się na wycieczkę na zachodnią Sycylię. Miałam już na blogu wcześniej notkę o kuchni Sycylii i przyznam – wstydzę się jej bardzo. Napisałam ją po tygodniu pobytu na wyspie i wiedziałam tyle co nic. Nowy tekst „Kuchnia Sycylii zachodniej. Smakołyki które trzeba spróbować, albo przynajmniej o nich wiedzieć” opiera się już na znacznie bogatszym doświadczeniu i parogodzinnej pracy. Do tej pory zajrzało na nią 476 osób.

5. 5 miasteczek Emilii Romanii w których warto się zaszyć

I w końcu notka z wyjazdu, o którym (zauważcie) nie ma nic w naszym zestawieniu top 10 roku. Czy dlatego, że był to wyjazd nieudany? Ależ skąd! Znakomicie jeździło mi się przez 2 tygodnie po Emilii Romanii i odkrywało jej sekrety. Niestety Emilia Romania to nie Rzym, nie Wenecja, nie Toskania i też was tak bardzo nie interesuje. A ja ją uwielbiam! Uwielbiam jej kuchnię, jej stolicę (Bolonię), jej Apeniny i miejsca spoza szlaku. Ona też niech wam zapowie, że w tym roku będzie więcej notek o miejscach spoza szlaku. Cykl o którym myślę, będzie się wymownie nazywał „zjedź z autostrady!”. A więc polecam byście zjechali z autostrady między Wenecją i Florencją i zajrzeli do „5 miasteczek Emilii Romanii w których warto się zaszyć” – 656 odsłon.

Rok w liczbach?

2 – tyle wydałam książek
3 – na tylu byłam press tripach
3 – tyle razy odwiedziłam Włochy
4 – w tylu państwach Bliskiego Wschodu byłam
7 – tyle razy odwiedziłam Niemcy
10 – tyle państw razem odwiedziłam (w tym 3 po raz pierwszy)
11 – tyle razy leciałam samolotem
20 – tyle mniej więcej miejsc w Polsce zwiedziłam
90 – tyle notek opublikowałam na blogu
114 – tyle mniej więcej dni spędziłam na podróżach turystycznych lub praco-turystycznych
116 – tylu z was jest ze mną na Google+
144 – tylu na Instagramie
214 – tylu na Pintereście
401 – tylu na Twitterze
1445 – a tylu na Facebooku

i wreszcie 835,550 – tyle było w tym roku odsłon bloga.

Plany na przyszły rok?

Jak człowiek planuje, to Pan Bóg się śmieje, prawda? No ale oczywiście są, bo materialistyczny świat nas uczy, że Carpe diem jest fajne, ale do czasu. Najważniejszy plan zawodowy, to dalej pracować nad dużym projektem wydawniczym zrzeszającym polskich blogerów, pisarzy podróżniczych, twórców aplikacji i mojego tatę 🙂 Jeszcze wyraźnie napiszę, o co chodzi, ale na razie poproszę tylko, byście zapamiętali nazwę Getaways i wiedzieli, że jest jakoś z polską blogosferą związana.

Turystycznie planuję już w styczniu spędzić długi weekend w polskich górach (wszystko wskazuje na to, że w Pieninach), a kolejny tydzień na Sycylii (tak, kolejny raz do pracy podróżo-pisarskiej). W lutym czeka mnie coś pięknego. Zakładam mamie plecak na plecy i biorę na wycieczkę po mojemu. Jedziemy na 12 dni do Maroka!

Potem planów wyraźnych nie mam, ale oszczędzam pieniążki i przeglądam tanie bilety. Pomysł jest chytry – kupić tani bilet do jakiegoś kraju Ameryki Łacińskiej i jesienią wybrać się tam na miesiąc, a może i dwa. Patrzę też na oferty lotów do Bangkoku, gdyż są tanie jak barszcz, a chętnie wróciłabym do Azji południowo-wschodniej i tym razem odwiedziła Wietnam, Kambodżę, Laos, a może i Birmę. Jeśli się na to zdecyduję, to pewnie Ameryka się ode mnie oddali. Zobaczymy. Na pewno nie będę się nudzić.

 

Exit mobile version