Spis treści:
1. Eataly – największy market włoskiego jedzenia
2. Street art w Rzymie
3. Wojenny cmentarz brytyjski
4. Bazylika św. Pawła za Murami
5. Polecany nocleg i dojazd do Rzymu
Atrakcje Rzymu poza szlakiem
Wchodzę do rzymskiego metra i jadę dwie stacje na południe. Pierwsza nosi piękną starożytną nazwę Circus Maximus. Druga to Piramide. Przez chwilę się boję, że zajechałam już do Egiptu. Wychodzę.
Po tygodniu wędrowania po szlaku św. Franciszka ostatecznie przez Asyż dotarłam do Rzymu. Za 30 godzin mam lecieć do Paryża. W międzyczasie mogę trochę połazić po wiecznym mieście.
Wybrałam rzymskie południe. To tam czekały na mnie sztuka, kuchnia, historia i religia. Czyli wszystko, co się wiąże z Rzymem. Tylko tu działają one trochę inaczej.
Zobacz też: Rzym. Praktyczny przewodnik
Eataly, Rzym – największy sklep z włoską kuchnią na świecie
Wychodzę z metra i kieruję się w prawo. Za strzałkami idę pięć minut przez niekończące się podziemne korytarze. Niełatwo się zgubić. Banery wołają do mnie wszędzie naokoło: do Eataly w prawo, potem prosto, potem w lewo. Trafisz za zapachem. Do miejsca, które moim zdaniem powinno być na liście każdej wycieczki po Rzymie.
Eataly to świątynia włoskiej kuchni. Olbrzymie centrum sklepowo-restauracyjno-konferencyjne, gdzie kupimy wszystko to, po co jeździmy do Włoch. Tutaj znajdziemy olbrzymi wybór oliwy, serów, wędlin, ocetu balsamicznego, wina czy przepysznych piw rzemieślniczych.
Centrum ma 4 piętra, każde dedykowane innym produktom. I tak na parterze znajdziemy owoce, warzywa i świeże makarony. Na pierwszym piętrze powitają nas sery i wędliny, a na trzecim wina ze wszystkich włoskich regionów. Ostatnie, czwarte piętro to sale konferencyjne i szkoły gotowania.
Oprócz tego w budynku znajduje się kilka restauracji, każda poświęcona innej kuchni. Zjemy tu romańską piadinę, owoce morza czy pizzę i makarony. Z menu dowiemy się z jakich składników zostały przyrządzone potrawy. Wszystkie znajdziemy w sklepie.
Jak powstało Eataly? Pewien Włoch, Oscar Farinetti, z miłości do włoskiej kuchni otworzył swój sklep w Turynie. Nie akceptował masówek. Nie proponował pomidorowego sosu do spaghetti za 1 euro, który to sos obok pomidorów nawet nie leżał. To było zaledwie 9 lat temu.
Dziś jego sklepy znajdziemy w najważniejszych miastach świata. Same Włochy też są nimi obsiane. Prócz Rzymu miałam przyjemność odwiedzić je w Bolonii i Mediolanie. Jednak to rzymski „supermarket” jest największy. W nim znajdziemy żywność z każdego zakątka Włoch. Nagradzane sery i wina, pieczywo wpisane na listę produktów Slow Food, świeże ekologiczne warzywa. Mogłabym kupować tu w nieskończoność.
Lubisz czytać o odwiedzanych miejscach? Polecamy Ci kilka książek o Rzymie. Wszystkie możesz kupić w blogowej księgarni Duży pokój. Po prostu kliknij na tytuł 🙂
- P. Kępiński, Szczury z Via Veneto – świetna pozycja o nie takich pięknych Włochach. Większość książki jest o Rzymie
- J. Mikołajewski, Rzymska komedia – literackie zwiedzanie Rzymu z największym italofilem w Polsce
- M. Sasek, Oto jest Rzym – przepiękna pozycja dla dzieci. Grafiki to już klasyka
- Notes rzymski – Twój notes na notatki
- I inne
Street Art w Rzymie – spacer śladami mistrza
Myśleliście kiedyś, że atrakcje Rzymu to też street art? To nie Eataly było powodem mojego przybycia na stację Piramide. Przyjechałam tu, by przejść się po dzielnicy, w której co drugi budynek pokryty jest muralami. Zwłaszcza intrygowało mnie nowe dzieło BLU, mojego ulubionego włoskiego streetartowca.
Nie musiałam długo czekać. Przeszłam może 100 metrów, gdy moim oczom ukazał się wspaniały mural. Przyspieszyłam, by jak najszybciej zobaczyć go w całej okazałości.
Tak, BLU znowu nie zawiódł. Pokrył boczną ścianę pokaźnego budynku bogatym w detale muralem przedstawiającym budowanie miasta na statku. Wokół na małych łódkach pływają ludzie, rozpaczliwie starający się dostać na pokład. Żołnierze na statku nie ułatwiają im tego i spychają biedaków z powrotem do morza. „Co autor miał na myśli?”, zapytała literaturoznawczyni, wiedząc, że jest to pytanie zakazane. Ja pomyślałam o uchodźcach i Europie.
To nie jedyne malowidło na budynku. Główną fasadę i drugą ścianę boczną także zamalował BLU. Namalował na nich paskudne twarze, jedna zrobiona z bananów, druga z puzzli, trzeciej z mózgu wychodzą litery. Pomiędzy dziwne lasy. Pomimo że to właśnie te ściany są bardziej znane, ja do listy moich ulubionych street artowych dzieł dodaję statek.
W stronę zwierząt Roa
Za budynkiem skręcam w prawo i pod nasypem kolejowym idę w stronę kolejnego muralu, na którym mi dzisiaj zależy. Mijam po drodze dziesiątki innych przejawów sztuki ulicy. Murale, graffiti i wlepki skutecznie wprowadzają w okolicy niepokój.
Był na budynku na skrzyżowaniu ulic. Wilk. A może wilczyca? Jak ta, która wykarmiła Rumusa i Romulusa – mitycznych założycieli Rzymu? Roa w swoich rozsianych po całym świecie malunkach pokazuje zwierzęta, które są związane bezpośrednio z daną okolicą. Pokazuje je jako schorowane, uwięzione, czasem już martwe. Zobaczycie je w Katowicach czy w Berlinie. Ten tutaj jest przeraźliwie chudy. Czyżby zabrakło pożywienia?
Niespodziewanie… trafiam na cmentarz w Rzymie
By dalej tropić okoliczne murale zawracam w stronę BLU. Po drodze po prawej stronie widzę intrygującą bramę. Za nią dokładnie przystrzyżony trawnik i kilkadziesiąt jednakowych grobów.
To brytyjski cmentarz wojenny, na którym zostali pochowani walczący we Włoszech w czasie IIWŚ Brytyjczycy. Na każdym grobie, prócz imienia, nazwiska, wieku i dat, zapisane są słowa, które upamiętniają poległego. Piękne, proste słowa. O uśmiechu, przyjaźni, miłości. Bardzo osobiste.
I inni…
Na ściągniętej przeze mnie aplikacji Street Art Roma (bardzo polecam!) wszystko jest jasne. Idę cały czas prosto szeroką Via Ostiense, skręcając co najwyżej w dochodzące do głównej alei ulice. Pojawiają się malunki Lex -sten-, nawoływania do zamalowywania „cracks”.
Skręcam w lewo, by zobaczyć innego Niepokojącego, który pokazał ściągniętą z każdej strony twarz człowieka robiącego sobie selfiaka. Jak przeraźliwie zabawni jesteśmy, gdy próbujemy być idealni na naszych zdjęciach. (zna ktoś autora?)
Wyraźnie widzę, że jestem w okolicy licznych klubów alternatywnych i prospołecznych. Być może squatów. Lepsze i gorsze malunki nie mają końca.
BLU nad Tybrem
Trochę już zmęczona idę do ostatniego miejsca, gdzie mam zobaczyć BLU. To squat położony nad samym Tybrem. Przy ulicy, którą idę, walają się ciuchy. W krzakach jest dziwne poruszenie i gdyby nie idąca przede mną para, byłabym pewnie mocno zaniepokojona. Tak to już jest z tymi muralami, że szuka się ich w miejscach, które niekoniecznie sprawiają wrażenie bezpiecznych. Jest to pewnie złudne – squatowcy to często żyjący marzyciele, którzy nie godzą się na moralnie wątpliwe (co ja mówię – moralnie paskudne!) zasady świata. Tu czeka na mnie ostatni, dobrze znany mi z internetu mural. Cześć BLU. Widzimy się dzisiaj po raz czwarty.
Włoski street art cenię przede wszystkim za społeczne zaangażowanie twórców. Wiecie, jestem wielką fanką street artu. Staram się go tropić w każdym z odwiedzanych przeze mnie dużych miast. Muszę jednak stwierdzić, że najczęściej olbrzymie, czasem świetne techniczne, murale nie mają dla mnie wyrazu. Sztuka ulicy, bym ją doceniła, musi nieść za sobą przekaz. W moim rodzinnym Lesznie jest moda na malowidła przedstawiające historię miasta i pochodzące z niego słynne osoby. To jest bardzo fajny pomysł. Ale sztuka przed duże S jest wtedy, gdy mural każe przechodniowi pomyśleć. Nie nauczyć czegoś, ale właśnie – skłonić do zastanowienia się nad problemem. Do dostrzeżenia tego problemu.
I… Bazylika św. Pawła za murami
Nie wspomniałam jednak o szoku, jaki przeżyłam jeszcze przed dojściem do ostatniego (jak sądziłam) punktu tej wycieczki. Wyrosła przede mną olbrzymia kopuła, a przed nią kilkanaście turystycznych autobusów. Przyjrzałam się jej na moment. No tak – to Bazylika św. Pawła za murami. Ona należy do atrakcje Rzymu, które są bardziej znane. Trzeba było wejść, skoro już tu zaszłam.
W bazylice byłam wcześniej kilkanaście lat temu. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie, a to z powodu wymalowanych pod sufitem portretów wszystkich papieży, jakich miał kościół katolicki. Od św. Piotra, przez wszelkich Janów, Benedyktów i Pawłów, aż po Franciszka I. Legenda głosi, że Apokalipsa przyjdzie, gdy w bazylice zabraknie miejsca na malowanie kolejnych portretów. Dziś 4 okręgi są gotowe, by stworzyć w nich kolejne malunki. To tylko czterech papieży.
Bazylika św. Pawła to jeden z najczęściej odwiedzanych kościołów w Rzymie. Dlaczego? Tutaj jest pochowany św. Paweł ewangelista. I tu ściągają pielgrzymi i turyści z całego świata. Wewnątrz w kopercie można zostawić prośbę o mszę w intencji bliskiej osoby. Za 10 euro msza będzie dedykowana tylko jej, za „co łaska” będzie wspomniana w mszy zbiorowej.
Atrakcje Rzymu poza szlakiem
Patrzcie jaki numer – miałam iść szlakiem street artu, a trafiłam do sklepu z żywnością, na cmentarz wojenny i do bazyliki. Mogłam też wejść do jednej z wielu modnych restauracji lub barów, które tu wyglądają dużo przyjemniej i nowocześniej, niż te w centrum turystycznego miasta. Niewątpliwie jest to młoda, tętniąca autentyczną energią dzielnica. Zachęcam was. Tylko 2 stacje od Koloseum.
PS Wróciłam metrem, które odjeżdża ze stacji przy samej bazylice. Jak się okazało 4 stacje przeszłam w międzyczasie na piechotę. I co wy na to? Podobają wam się takie nietypowe atrakcje Rzymu?
|
Ściągnij darmowy ebook! Szukasz informacji o wakacyjnych miejscach, w tym o Lwowie? Ściągnij za darmo moją książkę. Tam zabrałam wszystkie opisane w 2016 roku przez blogerów podróżniczych miejsca. Bo oprócz mnie o Ukrainie napisało kilkanaście innych osób. To kilkanaście punktów widzenia i porad. 🙂 |
Jedziesz do Włoch? Jesteś zakochany w Italii? Nie wiem czy wiesz, na blogu znajdziesz ponad 100 tekstów o tym kraju. Zajrzyj tutaj, by się w nich zagubić. A jeśli podoba Ci się, jak piszę, to dołącz do fanów bloga na Facebooku. Dzięki temu będziesz mógł na co dzień śledzić moje wycieczki.
Dzięki za przeczytanie artykułu!
Mam na imię Agnieszka i od 8 lat prowadzę blog i opowiadam wam o świecie. Napisałam 4 przewodniki turystyczne i ponad 500 artykułów podróżniczych. Większość z nich przeczytacie na tym blogu. Zapraszam do dalszej lektury. Na górze macie menu, a tam wszystkie teksty 🙂