Zależna w podróży – blog podróżniczy z sensem

Interrail Global Pass: Jedź w Europę pociągiem!

Uświadomiłam sobie niedawno, że ostatni raz, gdy leciałam gdzieś samolotem, był w lutym do Maroka. Dziwne? Tak – dziwne. Głównie dlatego, że w międzyczasie byłam w 6 krajach i spędziłam 40 dni w podróży. Zwykle wiązałoby się to z kilkukrotnym pobytem na lotnisku i paroma lotami.

A tymczasem tak nie było – moje wycieczki ostatnio często odbywają się na ziemi, przede wszystkim pociągiem. Cenię sobie ten styl. Cenię to, że mogę dojechać do wielu małych miejscowości, że mam widoki za oknem, że mam czas.

Oczywiście ogromnym plusem jest też ekologiczność podróży pociągiem. Tak zresztą branża się promuje -> fraza “pociąg do ekologii” ma duży sens. Każde wejście do samolotu trochę jest u mnie związane z wyrzutem sumienia. Ruch lotniczy, jaki w tym momencie się odbywa nad ziemią, to prawdziwa bomba ekologiczna. Produkuje 4% CO2 w atmosferze, czyli więcej niż cała Afryka! Właśnie dlatego wydaje mi się, że nie prędko zdecyduję się na przelot z Wrocławia do Warszawy samolotem, skoro pociągiem – rozwiązaniem podróżniczym najbardziej ekologicznym – będzie niewiele dłużej.

Ostatnio na Facebooku obserwowaliście moją wycieczkę na bilecie Interrail po Europie Środkowej. Dzisiaj chcę wam sprzedać przepis na ten wyjazd

 

Co to jest bilet Interrail Global Pass?

 Interrail to bilet kolejowy umożliwiający przez określony czas korzystanie z połączeń kolejowych po Europie. Działa w większości europejskich krajów – od Finlandii aż po Portugalię (z dziwnym wyłączeniem Albanii, krajów bałtyckich – Litwy, Łotwy, Estonii, Rosji, Ukrainy, Białorusi i Mołdawii. Ale za to z Turcją). Możecie kupić tak bilet na jeden kraj (np. na Francję) jak i na całą Europę (global pass), po czym śmiało jeździć gdzie dusza zapragnie.

 

Rodzaje biletów Interrail

 Bilety są czasowe i obowiązują od pięciu dni do miesiąca. Dwa najtańsze bilety (flexi pass) działają w taki sposób, że możecie gdzieś jechać na 10 dni i w tym przedziale czasu przez 5 dni możecie korzystać z pociągów. Jest to dobre rozwiązanie, jeśli jesteście nastawieni na zostawanie gdzieś dłużej niż na jedną noc. Drugi bilet z tej kategorii obowiązuje na 10 dni w przedziale 22 dni. On zresztą wydaje mi się najrozsądniejszy.

 Oprócz nich są bilety „continous”. W ich przypadku nie ma ograniczenia co do dni i możecie podróżować przez 15, 22 lub 30 dni codziennie.

 

Ile kosztuje bilet Interrail?

 Cena biletu może wstrzymywać przed decyzją o jego zakupie – nie jest najtańszy. Bilet pięciodniowy w przedziale 10 dni kosztuje obecnie 413 euro, a bilet miesięczny 983 euro. Oczywiście miesięczny wychodzi najkorzystniej.

 

UWAGA UWAGA

Sprawa z ceną wygląda o wiele lepiej, jeśli masz 25 lat lub mniej. Wtedy dostajesz ponad 50% promocji i bilet miesięczny kosztuje 461 euro! To już wygląda dobrze! Polecam zwrócenie na to uwagę i zaplanowanie wycieczki po Europie przed 26 urodzinami.

 

Czy są jakieś ukryte koszty / dopłaty na Interrail?

Tak. Są. W skrócie: płacicie wszędzie tam, gdzie wymagane jest zrobienie rezerwacji. Najczęściej są to super szybkie pociągi, pociągi międzynarodowe i te nocne.

Żeby jednak nie straszyć – nie wygląda to tak źle, jak się wydaje. W czasie swojej 15-dniowej wycieczki Interrailem weszłam do 22 pociągów. Rezerwację musiałam zrobić na dwa z nich. Jedna rezerwacja kosztowała mnie 3 euro – do nabycia w kasach na stacjach kolejowych. W obu przypadkach były to rezerwacje na pociągi międzynarodowe (Monachium-Bolonia i Ostrawa-Warszawa)

No i to czego nie lubię najbardziej – Interrail nie działa w kraju waszego zamieszkania. Czyli niestety, żeby zacząć wycieczkę z Polski, najpierw musicie się dostać na granicę kraju i dopiero wtedy możecie używać swój bilet Interrail. Zdecydowanie jest to utrudnienie, przez które straciłam kilka cennych godzin.

 

Aplikacja Interrail

Rzeczą którą polecam przede wszystkim, jest zainstalowanie aplikacji telefonicznej Rail Planner App, która działa na IPhona i Androida. Rezerwacja jest offline i dzięki niej – gdziekolwiek byście nie byli – możecie sprawdzać godziny odjazdu pociągów, trasę przejazdu i to czy na dany pociąg jest potrzebna rezerwacja czy niekoniecznie. Przez dwa tygodnie mojej wycieczki miałam ją otwartą niemal cały czas.

 

Trasa kolejowa po Europie Środkowej

Trasa mojego wyjazdu była dostosowana do dwóch rzeczy – musiałam odwiedzić Poczdam i Bolonię – w obu miałam dziennikarskie wycieczki. Przez pozostały czas – hulaj dusza, diabła nie ma. Ale znacie mnie i wiecie, że nie lubię pędzić gdzieś na złamanie karku, pobyć tam 3 godziny i pędzić dalej. Uważam, że po prostu nie da się zwiedzić 7 miast w 5 dni. Tzn. stop. Dać się da – w nich przez chwilę być. Ale jest to liźnięcie, za którym rzadko kiedy idzie głębsze poznanie. Liczenie zaliczonych miejsc to nie dla mnie. Postanowiłam na wyjeździe trochę zwolnić.

 Piszę wam o mojej trasie głównie po to, by była inspiracją dla was przy okazji planowania waszych wycieczek koleją. Ja jednak miałam na swojej drodze kilka obowiązków, w kilku miejscach byłam już wcześniej – dlatego sporo omijałam. Od kropeczek będę zamieszczała informacje o tym, jak trasa mogłaby wyglądać, gdyby wykorzystać więcej mijanych ciekawych miejscowości.

 

Wyjazd zaczęłam od Brandenburgii, przede wszystkim Poczdamu, o którym na blogu mogliście już poczytać. Oczywiście byłby to też świetny moment, by odwiedzić Berlin, który ja jednak tym razem postanowiłam ominąć.

 

 

 Następnie pojechałam na południe Niemiec do Bawarii. Naturalnym wyborem byłoby zatrzymanie się w Monachium. Niestety za tym miastem nie przepadam. Zdecydowałam się więc zostać na noc w Norymberdze, o której dużo dobrego słyszałam i której – pomimo częstego mijania na trasie – nie miałam wcześniej okazji odwiedzić. Miasto nie zawiodło, a wręcz mnie w sobie rozkochało. Następnego dnia z żalem ruszyłam dalej – do Włoch.

 

 Przyjechałam do mojego ukochanego miasta Europy – Bolonii i w jej okolicach spędziłam cały tydzień. Nie odłożyłam jednak biletu na bok – co to to nie. Wybrałam się na nim do pobliskiej Ferrary – również przepięknego, pełnego kultury miasta, o którym już wcześniej się na blogu rozpisywałam. Kiedy bolońskie zamówienie się skończyło – ruszyłam dalej. Przez Mantuę do Mediolanu.

 Mantua nie zawiodła. Znajomi opowiadali mi, że jest podobna do Ferrary i coś w tym jest. Była idealna na jeden dzień. Wieczorem wylądowałam na noc w Mediolanie, którego nie lubię, ale który postanowiłam odkryć poza szlakiem. Pochodziłam po kilku średniowiecznych kościółkach i hipsterskich ulicach i muszę przyznać, że trochę zyskał w moich oczach. Polecam wam bloga the Crowded Planet, na którym o Mediolanie jest bardzo dużo.

 

Z Mediolanu cel był jeden – Szwajcaria! A po drodze Bernina Express – trasa kolejowa często uważana za najpiękniejszą kolej świata. Trochę się nagimnastykowałam, jak tam dotrzeć, więc podpowiem: z Mediolanu jedźcie regionalnym pociągiem do Tirano i tam się przesiądźcie do Bernina Express. Po drodze miniecie Lecco, w którym warto się zatrzymać nawet na cały dzień.

Bernina nie zawiodła! Okrągły wiadukt, przejazd pociągiem przez środek ulicy w miasteczku, liczne jeziorka i lodowce, a w końcu urok St. Moritz mnie powaliły. Zdecydowanie był to najlepszy, najbardziej malowniczy dzień wyjazdu. Na noc zatrzymałam się w Chur, gdzie spędziłam dwie noce.

Chur samo w sobie nie jest ciekawe, ale jest świetne, jeśli chodzi o szlaki kolejowe. Nie dość, że dochodzi tu Bernina Express, to jeszcze Glacier Express – kolejna malownicza trasa Szwajcarii. Przejechałam tylko fragment tej drugiej po to, by pochodzić po kanionie Ruinaulta, co polecam, ale bez namiętnych ochów i achów. Można przy okazji. Być może ciekawiej by było wejść w głąb ciekawych formacji skalnych. No i na pewno atrakcją byłby organizowany tu spływ.

 

 Kolejnego dnia wyjechałam z Churu i pojechałam w stronę Wiednia. Po drodze zatrzymałam się na kilka godzin w Innsbrucku, w którym byłam już kilkukrotnie – niestety tym razem uciekałam w nim przed hordami turystów. Na szczęście dookoła sporo pięknych gór, po których można pochodzić. Po Innsbrucku fru do Wiednia, w którym zostałam kolejne dwa dni.

 

W Wiedniu spędziłam dwa dni, po czym skoczyłam do oddalonej tylko o godzinę od niego Bratysławy – kolejnego ukochanego przeze mnie miasta, tak niedocenianego przez turystów, a tak ciekawego!

Z Bratysławy przyszło mi wracać już do kraju. Niestety, Słowacja znana jest ze słabych połączeń kolejowych z Polską. By do niej wjechać musiałam kopsnąć się do Czech. I tu uwaga!

Sporą część trasy pokonałam w pociągu Wiedeń-Warszawa. Do granicy było ok – trzeba było zapłacić jedynie 3 euro za rezerwację. Niestety Interrail nie działa na terenie Polski, wobec czego musiałam się przesiąść w coś tańszego od Eurocity (trasa od granicy do Katowic kosztowałaby ponad 60 zł!). Podjechałam więc do Cieszyna – kolejnego miejsca na trasie, w którym polecam się zatrzymać – i tam przesiadłam się w autobus do Krakowa. Było świetnie! Różnorodnie, inspirująco, odkrywczo. Z wielkimi metropoliami i alpejskimi wioskami.

 

Informacje praktyczne

Transport:

znacie odpowiedź. Poruszałam się na bilecie 15 dniowym Interrail, nabytego przez DB Bahn. Taki bilet kosztuje 650 euro lub 325 euro dla osób do 25 roku życia. W jego ramach 2 razy kupiłam miejscówkę – na trasie Monachium-Bolonia i Brzecław-Ostrawa – razem 6 euro.

Transport dodatkowy:

wycieczkę zaczynałam w Berlinie, do którego dojechać łatwo… jakkolwiek. Kończyłam w Cieszynie, gdzie trzeba przejść przez miasto i granicę krajów, i wsiąść do busu już po stronie polskiej. Do Krakowa jechałam stąd 3 godziny. Oprócz tego w czasie wyjazdu kupiłam:

  • bilet 24 godzinny na transport publiczny w Mediolanie – 4,50 euro
  • 2 bilety jednoprzejazdowe na transport publiczny w Wiedniu – 2,20 euro za bilet jednoprzejazdowy (możliwe przesiadki)

Noclegi:

w czasie wycieczki spałam w Poczdamie, Norymberdze, Bolonii, Porto Garibaldi, Bagno di Romagna (miasteczka w Emilii Romanii – jedno nad morzem, drugie w górach), w Mediolanie, w Chur, Wiedniu i Bratysławie. Poniżej adresy hosteli i drobne recenzje:

Norymberga: Five Reasons Hostel – bardzo przyjemna miejscówka w obrębie murów starego miasta. Zaledwie 10 minut na piechotę od dworca. Bardzo fajna do integracji przestrzeń wspólna, kuchnia do wspólnego użytku, bar i szafki na kłódkę w pokojach. Daję piątkę!

Mediolan: Affittacamere Hostel 3 – wybrałam najtańszy nocleg, za 10 euro za noc. Jednak nie polecam ani trochę. Tu nie było ani pokoju wspólnego, ani szafek, ani wystarczającej ilości gniazdek. Facet w recepcji nie mówił po angielsku, a drugi budził mnie w środku nocy, by mi powiedzieć, że mam schować torebkę, bo tu kradną. No i co najgorsze – było paskudnie gorąco! Hostel bardziej robotniczy niż backpackerski

Chur: JBN Hostel. Bardzo fajny hostel z dużym barem i wspólnym pokojem/jadalnią. Niestety nie ma kuchni, więc trzeba się zadowolić mikrofalówką. Położono mnie tu w 18 osobowym dormitorium, czego trochę się bałam, ale okazało się, że niepotrzebnie – zostało tak zaprojektowane, że miałam wrażenie, że jestem w nim sama. Bardzo przyjazna i pomocna obsługa w recepcji!

Wiedeń: Hostel Ruthensteiner. Byłam tu już drugi raz i uwielbiam go! Znakomity bar i duży pokój wspólny. Dwa ogrody! Spora kuchnia ze wspólną półką w lodówce (można korzystać z jedzenia zostawionego przez kogoś wcześniej). Hostel ekologiczny, o którym chcę napisać osobną notkę. Świetny też dlatego, że przy dworcu. Bardzo, bardzo, bardzo polecam!

Bratysława: Wild Elephants Hostel. Hostel nie robi dobrego pierwszego wrażenia – wymaga remontu i lepszej sprzątaczki. Ale drugie wrażenie sprawia, że zapominamy o pierwszym. Masa mega pozytywnych ludzi, świetny przyjazny kontakt z obsługą i hipisowska atmosfera. Codziennie wspólne wyjście do pubów.

Cieszyn: 3 Bros’ Hostel. Najlepszy hostel w jakim było mi zatrzymać się w Polsce! Świetni właściciele, super atmosfera – absolutnie przeprzyjazna przestrzeń wspólna i wieczna impreza. Bardzo na tak!

Przydatne linki:

 

A na blogu spodziewajcie się notek: wielu. Planuję napisać o trekingu w Apeninach, o delcie Padu, o największych atrakcjach Emilii Romanii, Mantui, Norymberdze, Bernina Express, kawiarniach wiedeńskich, ekologicznym hostelu, hipsterskiej Bratysławie i kanionie Ruinaulta. Notka o Poczdamie już jest.

Podobał Ci się ten tekst? Kolejne będą jeszcze lepsze! Dołączcie do czytelników bloga na Facebooku, byście już nigdy nie przegapili nowych artykułów! A za bilet Interrail dziękuję kolejom DB Bahn – jak zwykle, była to dla mnie przyjemność 🙂 

Exit mobile version